Damian Jeszke: Bardzo potrzebowaliśmy tej wygranej

PAP / Piotr Polak
PAP / Piotr Polak

Młody skrzydłowy był jednym z najlepszych zawodników meczu trzynastej kolejki Polskiej Ligi Koszykówki, pomiędzy Rosą Radom a Anwilem Włocławek. Damian Jeszke nie ukrywał ulgi po zwycięstwie 74:61.

Trzynasta kolejka Polskiej Ligi Koszykówki okazała się szczęśliwa dla Rosy Radom - w tej serii gier wicemistrzowie kraju pokonali 74:61 Anwil Włocławek. - To było bardzo ważne zwycięstwo. Potrzebowaliśmy takiej wygranej - nie ukrywał Damian Jeszke.

Gospodarze wyszli bardzo zmobilizowani na to spotkanie, chcąc przerwać serię trzech porażek z rzędu - dwóch w Lidze Mistrzów i jednej w ekstraklasie. - Cieszy nas na pewno to, że od początku meczu graliśmy agresywnie, zarówno w obronie, jak i w ataku. Każdy wiedział, co ma robić. Jeżeli chcemy wygrywać kolejne mecze, to musimy to kontynuować - podkreślił skrzydłowy.

- Poprawiliśmy skuteczność zarówno z dystansu, jak i z linii rzutów wolnych. Pomimo że nie trafiliśmy pięciu, to uważam, że 75 procent to bardzo dobry wynik. Musimy zacząć grać tak, jak w tym meczu, a powinno być dobrze - zwrócił uwagę 21-latek. On i koledzy wykorzystali 10 z 30 prób zza łuku oraz 16 z 21 z osobistych. Dla porównania - Anwil miał odpowiednio 30 (9/30) i 57 (8/14) procent w tych elementach.

Rosa po raz kolejny odprawiła więc z kwitkiem włocławski zespół. W poprzednim roku wyeliminowała go w półfinale. - W zeszłym sezonie Anwil grał trochę inaczej. Byliśmy bardzo dobrze przygotowani do tego spotkania, wiedzieliśmy, na kim mamy bardziej się skupić, a na kim mniej - Jeszke podał klucz do niedzielnego sukcesu.

ZOBACZ WIDEO Czas słodkiego lenistwa na Dakarze dobiegł końca (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":""}

Młody koszykarz zaprezentował się z bardzo dobrej strony, będąc drugim najlepszym strzelcem gospodarzy. Przez 18,5 minuty spędzone na parkiecie zdobył 13 punktów, trafiając 5/8 rzutów z gry, w tym 3/5 "za trzy". Można więc powiedzieć, że po urazie, odniesionym pod koniec października, nie ma już śladu. - Jestem zadowolony z tego, że ta kontuzja mija i powoli zapominam o bólu. Trochę się przełamałem psychicznie. Zawdzięczam to naszemu masażyście i Arturowi Packowi, trenerowi przygotowania motorycznego, ponieważ długo z nimi pracuję, żeby ten ból ustępował - zaznaczył.

Decydująca dla końcowego rezultatu okazała się trzecia część, wygrana przez Rosę 20:11. - Do tej pory trzecia kwarta była naszą piętą Achillesową. Wychodzimy z szatni i koncentracja spada. Wiedzieliśmy, że musimy utrzymać przewagę, bo Anwil jest naprawdę dobrze zorganizowanym zespołem i mógłby wykorzystać każdy nasz błąd - nie ukrywał Jeszke.

On i koledzy nie dali się "dogonić" Rottweilerom, mimo iż w pewnym momencie przewaga stopniała do kilku punktów. - Trochę się role odwróciły, bo do tej pory to my traciliśmy "zimną krew" w końcówkach. Rywale pudłowali z otwartych pozycji. Była sytuacja, że Tyler Haws trafił kilka razy z rzędu z dystansu i zrobiło się cieplej, ale uspokoiliśmy naszą grę w ataku, ograniczyliśmy straty i skupiliśmy się bardziej na obronie, bo wiedzieliśmy, że nie możemy przegrać tego meczu, jeśli myślimy o czymś więcej w tym sezonie - zakończył obwodowy.

Źródło artykułu: