Kociewskie Diabły wracają do Starogardu Gdańskiego na tarczy. Choć nie da się ukryć, że Polpharma przegrała w Koszalinie na własne życzenie.
W pewnym momencie goście mieli nawet dziesięć punktów przewagi, ale w czwartej kwarcie kompletnie stanęli. Ostatnią część meczu gospodarze wygrali aż 33:18 i tym samym sięgnęli po trzecie zwycięstwo z rzędu.
- Przegraliśmy mecz w czwartej kwarcie. Wcześniej kontrolowaliśmy wydarzenia na parkiecie, graliśmy w taki sposób, jaki sobie założyliśmy. I to po obu stronach boiska. W ostatnich dziesięciu minutach gospodarze podkręcili tempo w defensywie. Byli bardziej agresywni i wymusili na nas kilka błędów. Straciliśmy przez to pewność siebie - mówi Mindaugas Budzinauskas.
Kluczowy moment meczu miał miejsce w połowie czwartej kwarty. Wtedy to gospodarze od stanu 59:63 zdobyli 13 punktów z rzędu. Starogardzianie indywidualnymi akcjami próbowali rozbijać defensywę gospodarzy, ale na niewiele to się zdało. Nie trafiali Hicks, Mirković i Flieger.
ZOBACZ WIDEO Tałant Dujszebajew: Jaka walka? Nie było żadnej walki (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
- Straciliśmy inicjatywę. Próbowaliśmy indywidualnymi akcjami przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W ten sposób trudno wygrać mecz - dodaje Budzinauskas.
Litewski szkoleniowiec Kociewskich Diabłów przyznaje, że brakowało mu w rotacji Martynasa Sajusa. Środkowy nadal odczuwa skutki choroby, z którą zmagał się w ostatnich dniach.
- Brakuje nam jego walki pod koszem, zbiórek. Nie znaleźliśmy takiego gracza, który by go zastąpił. To widać w statystykach. Straciliśmy aż 36 punktów spod kosza. To zdecydowanie za dużo - tłumaczy trener Polpharmy.
Starogardzianie z bilansem 7:9 zajmują 12. miejsce w tabeli. W następnej serii gier Kociewskie Diabły zagrają z Asseco Gdynia.