Przed niedzielnym meczem w Słupsku trener Drażen Anzulović nie mógł mieć wesołej miny. Jego drużyna przegrała trzy kolejne mecze i spisywała się w nich... słabo. Spowodowane było to m.in. problemami zdrowotnymi.
- Już przed meczem w Koszalinie 9 zawodników miało problemy ze zdrowiem. W związku z tym już tam straciliśmy całą naszą siłę i energię - mówi opiekun MKS-u Dąbrowa Górnicza.
Takie problemy przekładały się w ostatnich meczach na dużą liczbę strat i fatalne drugie połowy. W Koszalinie dąbrowianie zgubili 24 piłki, a drugie dwadzieścia minut przegrali 26:43. Cały mecz MKS przegrał 75:83 pomimo, że trakcie spotkania prowadził różnicą nawet 17 oczek.
Przystępując do pojedynku w słupskiej Gryfii Anzulović najbardziej obawiał się właśnie drugiej połowy i faktu, że jego podopieczni "nie umrą", jak w poprzednich meczach.
ZOBACZ WIDEO Dakar 2017 przeszedł do historii (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Jak się jednak okazało koszykarze MKS-u zagrali koncertowo. W porównaniu z Koszalinem przeszli zupełną przemianę. Co prawda pierwsze minuty po zmianie stron były fatalne dla ekipy Anzulovicia, jednak finisz był kapitalny.
Team z południa Polski w całym meczu popełnił zaledwie 11 strat, a wygraną 82:68 zapewnił sobie w czwartej kwarcie, którą wygrał 25:12. Demony drugiej połowy zostały zatem przegonione.
- Fizycznie nie byliśmy gotowi do tego meczu, cała praca musiała odbyć się w strefie mentalnej. Jestem dumny z tego, jak zagrali moi zawodnicy. Jak i z jakim zaangażowaniem - dodaje Anzulović.
Dąbrowianie w Słupsku cieszyli się z dopiero drugiej wyjazdowej wygranej w sezonie. Wcześniej triumfowali w Tarnobrzegu. Ich aktualny bilans poza własną halą to 2 wygrane i 4 porażki.
Już w niedzielę MKS we własnej hali podejmie Polfarmex Kutno i przed własną publicznością będzie chciał zmazać plamę za porażkę w Miastem Szkła Krosno.