Na ten mecz koszykarscy kibice oczekiwali z dużymi nadziejami. Jeszcze po trzeciej kwarcie wydawało się, że prowadzący 52:42 Stelmet BC Zielona Góra zmierza po dość pewne zwycięstwo w hali MOSiR. Zryw gospodarzy w czwartej części pozwolił jednak odrobić straty. O losach spotkania musiała zadecydować dogrywka. Emocjonująca końcówka rozgrzała do czerwoności kibiców zgromadzonych na trybunach.
- Mamy nadzieję, że spotkanie się podobało, bo niewiele jest teraz tych meczów w telewizji, także taki emocjonujący pojedynek może przyciągnąć więcej kibiców przed telewizory - skomentował po zakończeniu zawodów Karol Gruszecki.
Obwodowy wyszedł w pierwszej "piątce". Na parkiecie spędził prawie 31 minut. Nie zdobył może zbyt wielu punktów - cztery - ale bardzo mocno pracował w obronie. Miał sześć zbiórek, cztery przechwyty i asystę.
W początkowych dwóch odsłonach podopieczni Artura Gronka kontrolowali przebieg boiskowych wydarzeń. - Walczyliśmy, bardzo dobra pierwsza połowa w naszym wykonaniu. W drugiej Rosa walczyła do końca, na szczęście udało nam się wygrać - podkreślił 27-latek.
Wyraził słowa uznania dla Rosy Radom za bardzo ambitną postawę w ostatnich dziesięciu minutach, wygranych przez gospodarzy 18:8. To, a nie słabsza gra Stelmetu, było, zdaniem Gruszeckiego, powodem zniwelowania straty. - Rosa swoją determinacją i walką wróciła do gry. My po prostu staraliśmy się to spotkanie wygrać - zakończył.
ZOBACZ WIDEO Maciej Kot: Kamil Stoch znowu pokazał klasę. Czapki z głów i oby tak dalej!