Hit piętnastej kolejki Polskiej Ligi Koszykówki dostarczył wielu emocji w czwartej kwarcie i dogrywce, choć przez 30 minut nic nie zapowiadało takiego horroru w hali MOSiR w Radomiu. Stelmet BC Zielona Góra prowadził bowiem 52:42, mając kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami.
- Zaczęliśmy bardzo dobrze, agresywnie, dzieliliśmy się piłką. Niestety nie trafiliśmy kilku otwartych rzutów, co nie pozwoliło nam mieć więcej asyst. Z gry w ataku możemy być zadowoleni - podkreślił na konferencji prasowej Artur Gronek.
W czwartej odsłonie nastąpił jednak zwrot - Rosa zaczęła odrabiać straty. - Oba zespoły pokazały mecz walki, szczególnie w drugiej połowie, w czwartej kwarcie i w dogrywce. Myślę, że moi zawodnicy zagrali z poświęceniem, dali 110 procent swojej energii i zaangażowania w ten mecz - trener mistrzów Polski chwalił podopiecznych.
Mimo iż niedzielne spotkanie trwało 45 minut, obie ekipy zdobyły łącznie 131 punktów. - W obronie zagraliśmy agresywnie. Niski wynik nie wskazuje na to, jaka koszykówka była pokazana na parkiecie - powiedział szkoleniowiec.
W czwartej kwarcie przyjezdni dopisali do swojego dorobku zaledwie osiem "oczek", z kolei gospodarze - 18. Co było przyczyną takiego stanu rzeczy? - Rosa grała coraz bardziej agresywnie. Spudłowaliśmy kilka rzutów, zdobyliśmy tylko osiem punktów, rywale zdobyli ich osiemnaście. Uważam, że jeżeli traci się tyle punktów po takiej walce w czwartej kwarcie na wyjeździe, to nie jest zły wynik. Poza tym, był to mecz telewizyjny, milej się oglądało - wytłumaczył Gronek.
ZOBACZ WIDEO Ewa Brodnicka wspomina, jak poskromiła pijanego adoratora