W niedzielny wieczór Rosa Radom pokonała Trefla Sopot 79:73. Spotkanie miało bardzo wyrównany przebieg, a o jego końcowym rezultacie zadecydowały ostatnie minuty. W nich więcej "zimnej krwi" zachowali gospodarze, odnosząc siódmą wygraną w hali MOSiR w bieżącym sezonie Polskiej Ligi Koszykówki.
- Na pewno nie był to łatwy mecz. Bardzo chcieliśmy go wygrać i cieszymy się ze zwycięstwa, bo pomału odbijamy się od miejsca, w którym byliśmy w tabeli. Mamy szansę na to, aby wejść do "ósemki", a nawet wyżej. Teraz kolejne bardzo ciężkie spotkanie przed nami - skomentował Jarosław Zyskowski.
24-latek po raz kolejny był wyróżniającym się zawodnikiem wicemistrzów kraju. Po dobrym występie w Toruniu, w starciu z ekipą z Trójmiasta był najlepszym strzelcem swojego zespołu. Wyszedł w pierwszej "piątce". Zdobył 21 punktów przez prawie 35 minut spędzonych na parkiecie. Trafił 8/12 rzutów z gry, w tym 3/4 z dystansu. Ponadto miał trzy zbiórki.
- Trochę inaczej się gra, gdy można dłużej przebywać na parkiecie. Cieszę się, że trener daje mi dużo minut i kredyt zaufania, ja staram się go spłacać i robić to, co potrafię najlepiej - podkreślił obwodowy
ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: moje życie pokazuje, że niemożliwe nie istnieje
Zyskowski zgodził się z Wojciechem Kamińskim, że Rosa miała kłopoty z Treflem w strefie podkoszowej. - Cały mecz praktycznie był "na styku", kosz za kosz. Mieliśmy problemy z zastawianiem graczy z Sopotu - przyznał. - Każdy kolejny pojedynek będzie kluczowy i ważny w kontekście miejsca w play-offach - dodał.
Radomianie zajmują obecnie dziewiątą pozycję z 29 punktami na koncie, czyli taką samą liczbą, co wyprzedzająca ich drużyna Energi Czarnych Słupsk.