WP SportoweFakty: Nie często się zdarza, że drużyna z Poznania pomaga tej z Warszawy. Dzięki waszej wygranej w Łańcucie, Legia wskoczyła na fotel lidera I ligi.
Przemysław Szurek: Coś w tym jest. Myślę jednak, że Legia Warszawa sama znalazła receptę na zwycięstwa, gdyż ma 12 wygranych meczów z rzędu. Nie ma mowy o robieniu prezentów dla nich, gdyż Legia sama sobie wszystko wywalczyła.
[b]
Jak smakuje zwycięstwo na trudnym terenie w Łańcucie?[/b]
- Na pewno wyjątkowo. Próbowaliśmy znaleźć w historii I ligi taki mecz, w którym drużyna z Poznania wygrała w Łańcucie i się nie doszukaliśmy. Jest to fajne uczucie. Tym bardziej, że kibice w Łańcucie zachowali się wspaniale i na koniec docenili naszą grę. Zebraliśmy od nich oklaski, było to bardzo przyjemne. Same pozytywne wspomnienia będę miał z tego meczu.
Czyli można powiedzieć, że to zwycięstwo cieszy podwójnie.
- Z pewnością. Nasi młodzi zawodnicy bardzo mocno pracują, aby przebić się na I-ligowym poziomie. Niektórym się to udaje, zespołowi również, więc możemy być zadowoleni.
Pokonaliście już w tym sezonie na wyjeździe Legię oraz Max Elektro Sokół. Stajecie się postrachem faworytów.
- Nie byłbym aż tak wielkim optymistą. Pamiętajmy, że jesteśmy najmłodszym zespołem w I lidze. Mamy dobrą passę, jednak w dalszym ciągu mamy dużą pokorę. Doskonale pamiętam początek rozgrywek, w którym wygraliśmy dwa mecze z rzędu, a następnie przyszła seria pięciu kolejnych porażek. Skupiamy się na dobrej pracy oraz najbliższym meczu. Nie chcę zbyt daleko wybiegać w przyszłość.
ZOBACZ WIDEO To dlatego Maja Włoszczowska odniosła życiowy sukces na igrzyskach
Jak utrzymać taką pokorę w zespole? Po zwycięstwach z faworytami zawodnicy mogą poczuć, że stać ich na wielkie rzeczy w tym sezonie.
- W trakcie treningów zawsze koncentrujemy się na szczegółach. Dokładnie analizujemy naszą grę, zarówno po zwycięstwie jak i po porażce. Staramy się dostrzegać wszystkie błędy i cały czas je eliminować. Cieszę się, że zrobiliśmy ostatnio postępy w walce pod tablicami. Wygrywamy zbiórki, a w pierwszej części sezonu był to nasz spory problem. Widać, że systematyczna praca przynosi wymierne efekty.
W meczu w Łańcucie ze świetnej strony pokazał się Filip Struski. Pamiętam, że na początku sezonu mówił pan, że jest jeszcze za wcześnie na ocenę tego transferu. Teraz chyba można już powiedzieć, że był to strzał w dziesiątkę?
- Filip przyszedł do Poznania, aby być wiodącą postacią drużyny. I to robi. Filip wypracował sobie ważne miejsce w zespole. W decydujących momentach spotkania piłka idzie w jego kierunku. Zawodnicy mu ufają, a on odpłaca się im bardzo dobrą grą. Jest on jednym z kluczowych graczy, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę zwycięstwa w końcówkach meczów.
[b]
Drużyna z Poznania jest coraz bliżej gry w play-offach. Siedzi to w waszych głowach, że możecie dokonać wielkiej rzeczy?[/b]
- Teoretycznie brakuje niewiele, jednak w praktyce grupa pościgowa trzyma się bardzo mocno i nie zamierza odpuszczać. Kilka dni temu w środę była ciekawa kolejka. Może nie cudów, ale pokazania charakteru przez teoretycznie słabsze zespoły. Jeszcze w żadnym stopniu nie myślimy o tym co będzie w marcu. W najbliższej kolejce zagramy z Pogonią Prudnik i to jest dla nas najważniejszy mecz.
Wspomniany pojedynek z Pogonią nie odbędzie się jednak w najbliższy weekend, tylko 15 lutego. Dłuższa przerwa między meczami może wpłynąć negatywnie na zespół?
- To jest dla nas wyzwanie. Bierzemy udział w rozgrywkach U-20, tym razem będą to półfinały. Musimy utrzymać jednak dobrą pracę treningową i pełną koncentrację. W poprzednich latach zawsze mieliśmy z tym problem, dlatego uczulam chłopaków, żeby cały czas być skupionym na meczu z Prudnikiem. Przekonamy się 15 lutego czy udało nam się tego dokonać.
Rozmawiał Jakub Artych