Niedzielne zwycięstwo nad Treflem Sopot (79:73) było dla Rosy Radom drugim z rzędu. We wcześniejszej serii gier pokonała bowiem Polski Cukier Toruń. Wydaje się więc, że pomału wychodzi z dołka, w którym znajdowała się na początku roku, kiedy zanotowała trzy kolejne porażki - z drużynami ze Zgorzelca, Zielonej Góry i Ostrowa Wielkopolskiego.
- W ostatnich meczach graliśmy dobrze zespołowo w obronie i ataku, co zaczęło przynosić korzyści w postaci wygranych - podkreślił Kim Adams. Po pierwszej połowie starcia z ekipą z Trójmiasta wicemistrzowie Polski remisowali 40:40. W następnych dwudziestu minutach zagrali agresywniej w defensywie, pozwalając zdobyć gościom 33 punkty. Sami rzucili ich 39.
- W najważniejszym momencie nasza obrona zadziałała, powstrzymując rywali. To pozwoliło kilkukrotnie przechwycić piłkę i wyprowadzić kontrataki, co okazało się kluczowe dla końcowego rezultatu - zaznaczył Amerykanin, którego pomoc w tym elemencie była nieoceniona. Jak na zawodnika podkoszowego, popisał się sporą liczbą trzech asyst. Ponadto miał cztery zbiórki.
Triumf nad Treflem miał bardzo duże znaczenie w kontekście udziału w fazie play-off. Rosa pokonała tego przeciwnika większą różnicą niż przegrała w Sopocie (82:85). Aktualnie zajmuje dziewiąte miejsce w tabeli i o trzy pozycje wyprzedza podopiecznych Zorana Marticia.
- Najważniejsze mecze dla nas się zaczęły. Trzeba zapomnieć o tym, co było złego w tym sezonie i dobrego w poprzednich, i skupić się na przyszłości. Musimy ciężko pracować na odbudowanie wcześniejszej pozycji. W drużynie w końcu panuje odpowiednia "chemia", każdy chce walczyć o każdą piłkę. To daje duży optymizm przed następnymi spotkaniami - zakończył Adams.
ZOBACZ WIDEO Jakub Rzeźniczak o głośnym transferze Legii: To będzie bardzo duże wzmocnienie