Weekend Gwiazd w NBA czas start! Jedyny okres oddechu dla koszykarzy i trenerów w całym sezonie. Liczy się przede wszystkim dobra zabawa, efektowna koszykówka i duże show. W samym sercu wydarzeń znalazł się Nowy Orlean i hala Smoothie King Center.
Wszystko rozpoczęło się od corocznego Celebrity Game. W tym spotkaniu wzięli udział między innymi właściciel Dallas Mavericks, Mark Cuban, a także byli zawodnicy, Jason Williams czy Baron Davis. - Pokazałem, jak się gra w koszykówkę. W swoim zespole miałem po prostu zbyt wielu facetów, którzy chcieli zostać MVP - śmiał się biznesmen. Jego drużyna Zachodu przegrała ze Wschodem aż 59:88. To miano powędrowało w ręce komika, który zasłynął z parodiowania słynnych koszykarzy. Brandon Armstrong zanotował 15 punktów oraz 16 zbiórek.
Wzruszającym akcentem w tym meczu było pojawienie się na parkiecie 14-letniego Jarriusa Robertsona, chłopczyka walczącego z przewlekłą chorobą wątroby. Działo się to w czwartej kwarcie, Jarrius dostał piłkę i oddał celny rzut z półdystansu, cała hala eksplodowała z radości i przejęcia.
Niegdyś debiutanci kontra drugoroczniacy, taka formuła obowiązywała od 2000 do 2011 roku. Następnie zadecydowano, iż to Charles Barkley i Shaquille O'Neal będą selekcjonować młodych zawodników, wybierając ich do swoich drużyn Team Chuck oraz Team Shaq. Tak było przez dwa lata, później ich miejsce zajęli inni weterani, Grant Hill i Chris Webber. Ostatecznie w 2015 roku formuła znów się zmieniła, tym razem zadecydowano, iż dojdzie do bezpośredniej konfrontacji Amerykanów z koszykarzami Reszty Świata. W składach obu ekip miało się znajdować po dziesięciu zawodników i tak już zostało.
Jak zawsze, było mnóstwo zabawy, efektownych wsadów, szalonych rzutów za trzy punkty. Reszta Świata wzięła rewanż na Amerykanach za to, co wydarzyło się rok temu. Wtedy to drużyna USA triumfowała 157:154, a MVP wybrany został Zach LaVine. W piątek, 17 lutego przedstawiciele innych państw nie chcieli opuszczać parkietu na tarczy.
I tak Reszta Świata zrobiła, co założyła. NBA Rising Stars Challenge padło ich łupem 150:141, a do sukcesu poprowadził ich Jamal Murray, który w 20 minut zdobył 36 punktów. Kanadyjczyk trafił 13 na 19 oddanych rzutów, w tym 9 na 14 zza łuku. Rozgrywający Denver Nuggets miał też 11 asyst, zostając MVP meczu. - To było dla Jamala łatwe w końcówce meczu. Za każdym razem, kiedy dostawał piłkę, koledzy krzyczeli do niego: Nie podawaj! Nie podawaj! - opowiadał trener drużyny Świata, Mike Brown.
Cenne 28 oczek dodał ulubieniec lokalnych fanów z Luizjany, zawodnik New Orleans Pelicans, bahamski obrońca Buddy Hield. To właśnie on do pewnego momentu był głównym kandydatem, aby zdobyć nagrodę dla najlepszego zawodnika spotkania. Jak sam jednak przyznał: - Kiedy ktoś jest na fali, nie można być egoistą. Czapki z głów przed nim i tym, co zrobił - mówił Hield na temat wyczynu Murraya. Łotysz, Kristaps Porzingis uzbierał 24 punkty i 10 zbiórek.
Skrzydłowy Charlotte Hornets, Frank Kaminsky zdobył 33 punkty, lecz nawet to nie uchroniło drużyny USA od porażki. Karl-Anthony Towns zapisał przy swoim nazwisku 24 oczka oraz zebrał 11 piłek. Amerykanie w całym spotkaniu trafili 18 na 44 rzuty zza łuku, Reszta Świata umieściła w koszu 19 na 51 oddanych prób tego typu. W tym meczu na ławce rezerwowych zasiedli kontuzjowani Joel Embiid oraz Emmanuel Mudiay. Gracz 76ers w zabawny sposób komentował wydarzenia z parkietu na swoim Twitterze.
Team USA - Team World 141:150
Team USA: Kaminsky 33, Towns 24, Simmons 19, Booker 17, Turner 12, Russell 12, Okafor 10, Chriss 7, Ingram 4, Brogdon 3.
Team World: Murray 36, Hield 28, Porzingis 24, Saric 17, Jokic 12, Exum 11, Sabonis 10, Lyles 7, Abrines 3, Hernangomez 2.
ZOBACZ WIDEO Ewa Brodnicka: to, co przeżyłam, było dla mnie dramatem