[b]
WP SportoweFakty: Czy Michał Chyliński jest największym pechowcem w PLK?[/b]
Michał Chyliński: Nie, bez przesady. Nie każdy przecież koszykarz w PLK miał okazje grać o medale, w pucharach, lidze hiszpańskiej, niemieckiej czy reprezentacji Polski. Żartuję sobie oczywiście. Mówiąc całkowicie poważnie - wypadki się zdarzają, ale nie jestem żadnym pechowcem.
Jak to było z wypadkiem w kuchni?
- Wyszło niefortunnie, bo przydarzył się w dniu meczu. Gdyby to było po zakończeniu spotkania, to nikt by się o tym nawet nie dowiedział. Jak to się stało? Poparzyłem się gorącym olejem z patelni. Dość bolesna sprawa. Wylądowałem w szpitalu, został założony specjalny opatrunek.
Teraz jest już w porządku?
- Tak. Zostały blizny, ale później mają zniknąć. Wszystko się goi. To proces.
Kibice się martwią, bo co pan dojdzie do formy to zaraz pojawia się choroba bądź wypadek.
- Nie przesadzajmy, bo jak nie potrenuję 3-4 dni z rzędu, to przecież nie wypadnę z formy. Trzeba zachować optymizm i pozytywnie patrzeć na całą sprawę. Lepiej, że stało się to teraz, niż w play-offach.
ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: nie myślę o końcu kariery, mogę grać nawet przez 10 lat
Ma pan zakaz wchodzenia do kuchni?
- Ja ogólnie nie gotuję (śmiech). Po prostu byłem sam w domu i musiałem zjeść posiłek przedmeczowy, który nie zmienia się od wielu lat.
Co to takiego?
- Makaron i stek. Źle trzymałem szczypce i przez to poparzyłem się olejem. Ciekawostką jest fakt, że dowiedziałem się, iż steków nie powinno się robić na oleju. Czegoś mnie ta sytuacja nauczyła (śmiech).
Wracając do koszykówki - Anwil potrzebuje Michała Chylińskiego.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Wszyscy wiemy, jaką mamy rotację polskimi zawodnikami, ale dajemy sobie z tym radę. Warto pamiętać, że najważniejsze granie dopiero przed nami. Jestem już doświadczonym zawodnikiem i wiem, że te kluczowe mecze zaczną się w play-off.
Dużo się mówi o problemach Anwilu z Polakami, ale drużyna gra i wygrywa.
- Dokładnie. Co prawda jest nas tylko czterech, ale jesteśmy dobrze przygotowani pod względem fizycznym i dajemy radę. Taka sytuacja ma też swoje plusy, bo każdy wie, że będzie grał. Przez to rośnie pewność siebie. Nie trzeba niczego forsować, bo okazje same przyjdą.
Rozmawiał Karol Wasiek