Goście ze Szczecina postawili Stalówce bardzo trudne warunki. Podopieczni Marka Łukomskiego weszli w to spotkanie bez kompleksów, skrzętnie wykorzystywali luki w ostrowskiej defensywie, co przełożyło się na grad celnych rzutów zza linii 6 metrów i 75 centymetrów. Grali szybko i agresywnie, BM Slam Stal musiała się przegrupować. - Chcę pogratulować drużynie Kinga za ten mecz. Prezentowali się bardzo dobrze, wiedzieli, co i w jaki sposób chcą robić, byli w tym wszystkim efektywni. Ciężko było nam ich zatrzymać w pierwszej połowie - przyznał trener gospodarzy, Emil Rajković. I faktycznie, miało to także swoje odzwierciedlenie na tablicy świetlnej. Szczeciński zespół prowadził do przerwy 41:36.
Zapowiadała się niezwykle zacięta walka do samego końca. Stalówka próbowała ścigać rywali, a ci robili wszystko, aby nie dać się im zbliżyć na niebezpieczny dystans. Kiedy Jakub Garbacz przymierzył za trzy, King prowadził nawet 59:48. Wówczas znak do odrabiania strat dał kapitan żółto-niebieskich, Tomasz Ochońko, przedzierając się dwukrotnie na linię rzutów wolnych i trafiając wszystkie cztery próby. Przed rozpoczęciem ostatnich 10 minut było jednak 61:52 dla przyjezdnych, brzmiało to niebezpiecznie dla ostrowian. - Ich plan na ten mecz był bardzo dobry, trafiali przez trzy kwarty. To bardzo trudny rywal - komplementował oponentów Aaron Johnson.
Wszystko miało rozstrzygnąć się w dramatyczny sposób. Marc Carter rzutem za dwa otworzył tę partię, Robert Skibniewski odpowiedział, lecz, co niesamowite, okazały się to jedyne punkty Kinga Szczecin aż przez następne siedem minut. Od stanu 54:63, BM Slam Stal doprowadziła do wyniku 69:63. Kibice wstali z miejsc, zgotowali piekło rywalom, dodając dodatkowej energii swoim ulubieńcom. Zaczął funkcjonować duet Shawn King - Aaron Johnson, filigranowy rozgrywający trafiał rzuty osobiste, a niesamowicie ważnym trafieniem zza łuku w kluczowym momencie popisał się Łukasz Majewski. Skrzydłowy wywindował Stalówkę na prowadzenie, którego ostrowianie nie oddali już do końcowej syreny. - Zagraliśmy bardzo dobrze w obronie, zawodnicy pokazali prawdziwy charakter i swoją siłę. Wygraliśmy ten mecz właśnie dzięki obronie. Chciałbym także podziękować kibicom, którzy w decydujących momentach bardzo mocno nas wspierali. Dzięki temu nasi zawodnicy dostali skrzydeł, a rywalom grało się bardzo trudno - podsumował Macedończyk, Emil Rajković.
Goście walczyli ambitnie, ale na nic zdały się im nawet skuteczne próby zza łuku Roberta Skibniewskiego i Russella Robinsona. Grali w tym meczu bez Taylora Browna i przegrali walkę na tablicach w stosunku 28-39. Tam królował Shawn King, autor dziesięciu zbiórek. Szymon Szewczyk zebrał siedem piłek. - Kiedy nie idzie ci po dwóch stronach parkietu, trzeba coś zacząć robić. Zmobilizowaliśmy się w obronie, zaczęliśmy tłamsić przeciwnika. Była walka, włożyliśmy w to całe serce. Wróciliśmy do ataku, cieszy wygrana, bo to niewygodny i mocny przeciwnik - mówił Szymon Szewczyk.
BM Slam Stal ma w tym momencie bilans 14-8, który daje im 4. miejsce w tabeli PLK. Stalówka nie przegrała ponadto na własnym parkiecie od 29 października, notując u siebie serię dziewięciu następnych zwycięstw. Ich przeciwnikiem będzie teraz MKS Dąbrowa Górnicza, a to spotkanie w niedzielę, 5 marca transmitować będzie Polsat Sport.