Jerzy Koszuta: Ostatnie tygodnie mamy dość pechowe

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

Max Elektro Sokół Łańcut pozostaje głównym faworytem do wygrania rundy zasadniczej w I lidze koszykarzy. Nie wszystko układa się jednak po myśli lidera rozgrywek, który przegrał w sobotę ze Spójnią Stargard 70:85.

Nie sam wynik może najbardziej martwić fanów Max Elektro Sokoła Łańcut. Sporym problemem są kontuzje. Sobotniego meczu nie dokończył Jerzy Koszuta, który tydzień temu dopiero powrócił do gry po urazie. Co pod koniec trzeciej kwarty stało się skrzydłowemu? - Najprawdopodobniej skręcona kostka. Torebka stawowa pewnie poszła, ale myślę, że nie będzie aż tak strasznie, jak to wyglądało - opisuje "Jerry".

W drugiej kwarcie parkiet z kontuzją opuścił Jacek Balawender a w ogóle nie zagrał Alan Czujkowski. - Ostatnie tygodnie mamy dość pechowe. Cały czas łapiemy jakieś kontuzje. Jedne niegroźne, inne groźniejsze i wypada nam ktoś z rotacji nawet w czasie treningów. Mam nadzieję, że z Jackiem też nie będzie nic poważnego i tylko na strachu się obejdzie - wierzy nasz rozmówca.

Pojedynek 26. kolejki również sportowo nie ułożył się po myśli drużyny z Podkarpacia. Spójnia Stargard wysoko wygrała pierwszą połowę i zapewniła sobie zdecydowane zwycięstwo. Czy goście spodziewali się takiego początku w wykonaniu przeciwnika, który zwykle zaskakiwał dobrym finiszem? - Trzeba było brać to pod uwagę z tego względu, że ostatni mecz z Kotwicą troszeczkę przespali i słabiej zagrali. Wiadomo było, że będą chcieli się podnieść i pokazać kibicom. Zaskoczyli mocno dobrą skutecznością z obwodu. Przez całe spotkanie rzucili 15 "trójek". To naprawdę dużo. Trudno z przeciwnikiem wygrać, jeżeli ma taką skuteczność z obwodu. Mimo tego druga połowa w naszym wykonaniu lepsza i fajniejsze widowisko dla kibiców, bo było trochę emocji - przyznaje Jerzy Koszuta.

Nierówna forma wszystkich drużyn I ligi nie ułatwia przygotowywania się do kolejnych gier. Za koszykarzami tygodniowy maraton, więc czasu na dobre rozpracowanie rywali było jeszcze mniej niż zwykle. - Ostatni tydzień był dla nas bardzo trudny, ponieważ mieliśmy długi wyjazd do Inowrocławia. Później mecz w środę z SKK Siedlce i przyjazd do Stargardu. Mnóstwo kilometrów, podróż i ograniczona rotacja. Graliśmy w dziewięciu a w sobotę to już w ogóle w siedmiu. Trzeba będzie się mocno zregenerować przez ten tydzień, bo jeszcze zostały cztery mecze do końca, więc trzeba się zmobilizować - tłumaczy wychowanek Sokoła, który w przeszłości był także zawodnikiem Spójni.

Czy chciałby zmierzyć się z dobrze znanym klubem w play-offach? Do takiej konfrontacji może dojść w półfinale. - Poza tym, że jest to daleki wyjazd to na pewno byłoby dużo emocji. Dla mnie również z tego względu, że kiedyś tutaj grałem i zawsze fajnie wrócić. Dalekie wyjazdy dla nas i dla Spójni nie byłyby jednak dobre - z mieszanymi odczuciami ocenia taką ewentualność Jerzy Koszuta. Stargard i Łańcut dzieli około 800 kilometrów.

ZOBACZ WIDEO Tego nie uczą na kursach prawa jazdy. Zobacz, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach na drodze

Komentarze (0)