Ostatni mecz w ramach Polskiej Ligi Koszykówki Rosa Radom rozegrała 26 lutego. Wtedy pokonała na własnym parkiecie Polpharmę Starogard Gdański 67:60. Dwa dni po tym spotkaniu pojawiła się nieoficjalna informacja dotycząca zwolnienia Tyrone'a Brazeltona. To efekt incydentu i utarczki słownej, do których doszło w drugiej połowie. Amerykanin był przygotowany do zmiany, ale gdy wicemistrzowie kraju zaczęli się lepiej spisywać, Wojciech Kamiński odesłał go na ławkę rezerwowych. Wściekły rozgrywający kopnął bidon z napojem oraz wdał się w ostrą wymianę zdań z trenerem.
Szkoleniowiec nie wpuścił go już na parkiet. 30-latek zanotował łącznie trochę ponad 17 minut, zdobywając w tym czasie sześć punktów, trzy zbiórki i dwie asysty. Jego skuteczność z gry była jednak kiepska - 2/9, w tym 1/7 "za dwa". W kuluarach mówi się także o tym, że Brazelton był mocno niezadowolony z powodu straty miejsca w pierwszej "piątce". Był to jednak dopiero jego drugi występ po kontuzji stopy. W Tarnobrzegu, wchodząc z ławki, zaprezentował się z bardzo dobrej strony.
Wydaje się, że oficjalne rozstanie Amerykanina z Rosą to tylko kwestia czasu. Koszykarz nie wsiadł bowiem do autokaru, który w poniedziałkowe przedpołudnie wyruszył do Szczecina, na pojedynek z tamtejszym Kingiem w ramach 21. kolejki.
Miejsce Brazeltona w meczowej rotacji zajął Jakub Stanios z pierwszoligowego zespołu rezerw, który do tej pory nie miał okazji choćby znaleźć się w kadrze ekstraklasowej ekipy. Kamiński będzie miał więc do dyspozycji na pozycji rozgrywającego trzech młodych zawodników: Daniela Szymkiewicza, Filipa Zegzułę i właśnie Staniosa. Wszyscy przed trzema laty zdobyli w Radomiu mistrzostwo Polski juniorów starszych.
Radomianie będą w Szczecinie osłabieni brakiem Macieja Bojanowskiego, który wciąż narzeka na problemy z kręgosłupem.
ZOBACZ WIDEO Zmiana opon na letnie. Kierowco, nie daj się oszukać pogodzie