Adrian Suliński: To był nasz najlepszy mecz

Materiały prasowe / Dawid Mieczkowski, w dolnym rzędzie - czwarty od lewej, nie zagra w tym sezonie
Materiały prasowe / Dawid Mieczkowski, w dolnym rzędzie - czwarty od lewej, nie zagra w tym sezonie

Zwycięstwo Kotwicy w Łańcucie 73:71 było dużą niespodzianką 27. kolejki I ligi. Wygrani na Podkarpacie udali się... samolotem. - W Polsce latanie na mecze to rzadkość - mówi Adrian Suliński, lider Kotwicy. Wybór takiego środka transportu się opłacił.

WP SportoweFakty: Można powiedzieć, że podróż samolotem na mecz z Sokołem okazała się wręcz strzałem w dziesiątkę?

Adrian Suliński: Myślę, że można tak powiedzieć. W Polsce jest to rzadkość, żeby latać na mecze. Najczęściej jeździ się autokarem, więc każdy jakoś nie miał czasu rozmyślać nad spotkaniem (śmiech). Dużo się działo - żarty sytuacyjne rozluźniały atmosferę przedmeczową.

Czuliście się dzięki temu bardziej wypoczęci? Po waszej skuteczności widać, iż chyba tak.

- Wypoczęci byliśmy w głowach i to było najważniejsze. Bo podróż było czuć w nogach. Wstaliśmy wcześnie, bo o 6:45 mieliśmy zbiórkę na lotnisko, później 3 godziny przerwy w Warszawie, a przed nami jeszcze bardzo ciężkie spotkanie. Ale podróż autokarem przez całą Polskę wymęczyłaby nas bardziej.

Przejdźmy do samego meczu. To było najlepsze spotkanie Kotwicy Kołobrzeg w tym sezonie?

- Myślę, że można tak śmiało powiedzieć. Wygraliśmy z liderem na jego terenie, a to nie jest taka prosta rzecz. Ale też wiedzieliśmy, że Sokół miewał swoje słabsze mecze.

W ostatnim czasie jesteście w dobrej dyspozycji. Trzy wygrane z rzędu z zespołami z pierwszej ósemki robią wrażenie.

- Zdecydowana racja co do tego - nie mam nic do dodania.

ZOBACZ WIDEO: Himalaista Adam Bielecki marzy o zimowym wejściu na K2. "To wielkie wyzwanie"

Teraz czekają was trzy mecze u siebie, w dodatku ostatnie w sezonie. Terminarz ułożył się zatem dobrze, ale chyba będzie wam trudno o finisz na tyle piorunujący, aby awansować do fazy play-off. Myślicie w ogóle o tym, czy skupiacie się na obronie bezpiecznej pozycji?

- Jak już wspomniałeś, terminarz nam dopisał, ale nie mamy jeszcze utrzymania w lidze. A taki właśnie mamy cel w tym sezonie postawiony przez zarząd. Jak uzyskamy lepszy wynik, to wielkie brawa dla całej drużyny, ale nie myślimy o tym. Skupiamy się na najbliższych meczach, które dadzą nam spokojny byt w I lidze.

Pytałem o to ostatnio Dawida Mieczkowskiego. Ma pan pewien niedosyt w związku z waszymi problemami kadrowymi? Bo może gdyby nie one, udałoby się wam urwać kilka spotkań więcej.

- Można gdybać, ale czy warto? Jak bym wygrał w lotka, to też by było inaczej, ale jeszcze nie wygrałem. Każdy zespół ma problemy kadrowe - na jedno, czy więcej spotkań i u nas jest podobnie. Walczymy w każdym meczu takim składem jaki mamy i dobrze nam to wychodzi moim zdaniem.

Pytanie nieco z innej beczki. Wcześniejsze dwa lata spędził pan w Ostrowie Wielkopolskim. Śledzi pan wyniki BM Slam Stali?

- Tak, oczywiście. Cały czas jestem na bieżąco z komunikatorami społecznościowymi, a tam drużyna z Ostrowa jest zawsze obecna i wrzuca informacje dotyczące drużyny. Gra tam paru moich kolegów, więc patrzę jak radzą sobie w sezonie.

Właśnie, ostatnio "Stalówka" prezentuje się wyśmienicie. Myśli pan, iż jest w stanie powalczyć w tym roku o medal PLK?

- Wyśmienicie to nawet mało powiedziane. Są niepokonani od ośmiu meczów, a z ostatnich szesnastu przegrali tylko dwa. A to robi wrażenie. Myślę, że skład personalny drużyny daje im powody, aby grać o najwyższe cele w ekstraklasie. Kibice, którzy wypełniają halę w Ostrowie, również zaznaczą swoją obecność na meczach, lecz nie można zapominać o tym, że w fazie play off dzieją się różne rzeczy.

[b]Rozmawiał Dawid Siemieniecki

[/b]

Źródło artykułu: