Transfer Filipa Matczaka milowym krokiem Stelmetu BC. Chcieli go odzyskać wcześniej

PAP / Marcin Bielecki
PAP / Marcin Bielecki

Filip Matczak rozwinął swoje skrzydła w Asseco Gdynia, po czym zdecydował się na powrót do rodzinnego miasta. W czwartek 23-latek podpisał wieloletni kontrakt ze Stelmetem BC Zielona Góra.

Po sezonie 2012/2013 Filip Matczak opuścił macierzysty klub i przeniósł się do Asseco Gdynia. Tam stale rozwijał swój warsztat, stając się w końcu jednym z liderów gdyńskiej drużyny. W obecnym sezonie, w barwach nadmorskiego zespołu, zdobywał on średnio 14.7 punktu, 3.2 asysty i i 4.3 zbiórki w ciągu około 32 minut gry.

Jego progres stale obserwowali przedstawiciele Stelmetu BC Zielona Góra. W czwartek oficjalnie potwierdzono, że Matczak po kilku sezonach spędzonych w Asseco, wraca do Winnego Grodu. 23-latek podpisał z mistrzami Polski kontrakt, który obowiązywał będzie do końca obecnych rozgrywek oraz przez trzy kolejne sezony.

- Będziemy razem przez kawał życia. To jest coś, co wszyscy wiedzieli, że kiedyś musi się ziścić. Filip poszedł w świat, rozwinął skrzydła i uzyskał poziom gry, który wszyscy szanujemy i doceniamy. Dla mnie to na pewno duża frajda, spora życiowa satysfakcja, że nasz zielonogórski projekt, oczywiście z różnymi zakrętami, idzie do przodu. Myślę, że podpisanie umowy z Matczakiem jest jednym z milowych kroków w rozwoju koszykówki - nie tylko w Zielonej Górze, ale także w regionie.
Filip to wzór do naśladowania. Pokazuje, że ciężka praca, wysiłek, koncentracja i skupienie się na jednej rzeczy w życiu, zawsze daje efekty. Talent jest ważny, ale najważniejsza jest praca - rozpoczął Janusz Jasiński.

Co ciekawe, Matczak już wcześniej mógł wrócić do Stelmetu BC. Co się jednak odwlecze, to nie uciecze. - Pierwsze pomysły o powrocie Filipa pojawiły się już przed tym sezonem, gdy budowaliśmy z trenerem skład. Gronek był po doświadczeniach z pracy z Matczakiem w Chinach, bardzo dobrze się o nim wypowiadał. Wiadomo, że budując zespół, szukamy przede wszystkim najlepszych opcji. Niestety, w tamtym okresie Filip był pod kontraktem z Asseco, miał tam ważną rolę i droga do finalizacji pomysłu była zamknięta. Teraz wyszło to spontanicznie, z różnych kierunków - zdradził właściciel zielonogórskiego klubu.

ZOBACZ WIDEO Tego nie uczą na kursach prawa jazdy. Zobacz, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach na drodze

- Ja akurat byłem na spotkaniu w Genewie, tam myśląc o różnych koncepcjach doszedłem do wniosku "ok, to jest ten moment, jeżeli Asseco się zgodzi i zrozumie, że dla Filipa to olbrzymia szansa dalszego rozwoju, to go zakontraktujemy" i dogadaliśmy się. Z naszego punktu widzenia to ruch, który będzie miał konsekwencje w postaci świetnych relacji z Filipem, jego dobrej gry, ale to też jasny sygnał dla całej koszykówki w Zielonej Górze i okolicach, że chcemy grać naszymi zawodnikami. Czasami jest tak, że musimy w nich zainwestować, czasami oni muszą pokazać swoją wartość, czasem nie zawsze wszystko nam wyjdzie tak, jak byśmy chcieli, ale w dłuższym okresie czasu to jest właściwa droga i budowanie pewnej kultury pracy dla młodzieży, pokazanie prawdziwego wzorca - kontynuował Jasiński.

Matczak nie może miło wspominać sezonu, po którym rozstał się ze Stelmetem BC Zielona Góra. Nie otrzymywał on zbyt wielu szans od Mihailo Uvalina, czego efektem był transfer do niższej ligi. Następnie zawodnik był w sporze z zielonogórskim klubem. - Generalnie było tak, że rozstanie było w porządku. Przypominam, że Filip, gdy nie mógł znaleźć się w naszym składzie, został wypożyczony do Ostrowa. Potem był wypożyczony do Asseco, a następnie, gdy współpraca z Asseco dobrze się układała, a u nas dalej nie było dla niego miejsca, to zdecydowaliśmy się na zakończenie kontraktu, przez co Matczak został wolnym zawodnikiem. Na tym etapie nie było żadnych problemów. Kłopoty pojawiły się wtedy, gdy chodziło o pieniądze. Tam de facto mieliśmy kilka tematów, ale mamy już je za sobą. Podszedłem do tego bardzo pragmatycznie, w długiej rozmowie telefonicznej z Filipem wszystko sobie wyjaśniliśmy. Matczak zdał sobie sprawę z naszej pozycji. Było, minęło - jak w życiu. Czasem trzeba znieść trudniejszy moment, ale w dłuższym okresie czasu patrzeć na to, żeby znaleźć lepsze wyjście. Wydaje mi się, że nowy kontrakt jest zakończeniem leżących na dnie duszy wyrzutów sumienia, że jednak w naszej drużynie brakuje wychowanków - wytłumaczył sternik mistrzów Polski.

- W życiu nie przyspieszy się pewnych procesów. Nie można z przedszkola od razu pójść do gimnazjum, najpierw trzeba przejść szkołę podstawową - tak też jest w życiu koszykarza. Aby się rozwijać, trzeba dostawać minuty. Żeby dostawać minuty, trzeba pasować do koncepcji danej drużyny i jej trenera. Trzeba sobie powiedzieć, że ostatnie cztery lata w Stelmecie były dobre, jeśli chodzi o wyniki, ale jeśli chodzi o poziom gry i poziom przeciwników, z którymi musieliśmy się zderzać, to wymagało wielu zawodników utalentowanych, ale też doświadczonych. Wydaje mi się, że droga, którą przeszedł Filip i gra w Asseco, dała mu pewność siebie i takie przekonanie o swojej wartości, czego już nikt mu nigdy nie zabierze. Teraz Matczak może grać w każdym klubie. Wiem, że to zawsze był charakterny zawodnik, który walczył o miejsce w składzie i minuty. Teraz, po części, spełnia się część tego planu, bo dostaje szansę gry w najlepszej drużynie koszykarskiej w kraju, jednym z dobrych zespołów europejskich. Sugerowałbym taką drogę także innym zawodnikom. Zdajemy sobie sprawę, że u nas wychowanie w pierwszej drużynie będzie bardzo trudne, dlatego tak ważna dla nas była druga drużyna i jej gra w adekwatnej klasie, a więc pierwszej lidze. Droga Filipa pokazuje, że warto jest ciężko pracować, nigdy nie warto palić mostów i, co najważniejsze, w długim okresie czasu ważny jest pewien porządek rzeczy - przeskakiwanie pewnych tematów po prostu nie jest możliwe - dodał Jasiński.

Być może do transferu Matczaka nie doszłoby, gdyby nie... jego narzeczona i jej ojciec. Dla wyjaśnienia należy dodać, że w tym przypadku zbieżność nazwisk jest przypadkowa. - Dla mnie dużą rolę odegrał pan Waldemar Jasiński, który jest moim dobrym klientem w sklepie i kawa, którą często piliśmy, ocieplała stosunki. Bardzo zawsze podobało mi się to, że Filip, z opowieści które słyszałem, cały czas żyje tym, co dzieje się w Zielonej Górze i naszym klubie. Tak naprawdę grał dla Asseco, bo to był jego klub, ale połowę serca zostawił w dawnym Zastalu, dzisiejszym Stelmecie. To był ważny element - powiedział.

Czy to już koniec ruchów w Stelmecie BC? W piątek zamyka się okienko transferowe. - Powiem zaczepnie, że coś nastąpi w przyszłym tygodniu, co da nam bardzo dużo do myślenia - zakończył tajemniczo Janusz Jasiński.

Źródło artykułu: