Mistrzowie Polski w pełni kontrolowali wynik sobotniego meczu na własnym parkiecie. Stelmet BC Zielona Góra w starciu z AZS Koszalin nie przegrywał nawet przez sekundę. - Gratulacje dla trenera Artura Gronka i całego sztabu za zwycięstwo. Myślę, że był to dla nich dobry mecz, by trochę wprowadzić Filipa Matczaka do gry - rozpoczął Kamil Sadowski.
Zielonogórzanie już po pierwszej kwarcie zbudowali 11-punktową przewagę, a następnie powiększali ją z każdą częścią spotkania. - Jak zaczynamy mecz, a nasi strzelcy nie trafiają trzech pierwszych rzutów za trzy punkty z otwartych pozycji, to potem ciężko jest walczyć ze Stelmetem jak równy z równym. Taka jest prawda. Całe spotkanie goniliśmy - przyznał szkoleniowiec AZS-u.
- Przy takiej skuteczności - 37 procentach z gry, co zdarza się znowu, bo podobnie było w meczu z Anwilem, ciężko jest nawiązać w ogóle walkę, a zwłaszcza ze Stelmetem - ocenił Sadowski. Jednocześnie, trener Akademików może być zadowolony z postawy swoich zawodników pod koszami. - Może cieszyć zbiórka, bo jednak tam powalczyliśmy. Nie oddaliśmy meczu do końca - skomentował.
Sporą bolączką AZS-u w Zielonej Górze były straty, których koszalinianie zanotowali aż 18. - Tutaj trzeba się zatrzymać i pomyśleć. Wiadomo, że Stelmet gra agresywną obronę, jednak po pierwszym koźle czasem trzeba oddać piłkę szybkim podaniem. Musimy wrócić do podstaw na treningach i uczyć się podawać - zapowiedział.
- Jeszcze raz gratulacje dla Stelmetu. Kibicuję, żeby grali dobrze, a przede wszystkim trenerowi Arturowi Gronkowi, aby spokojnie dokończył sezon - zakończył Kamil Sadowski.
ZOBACZ WIDEO Nie Ramos a Casemiro dał zwycięstwo Realowi. Zobacz skrót meczu Athletic - Real [ZDJĘCIA ELEVEN]