Faworytem niedzielnego meczu w Stargardzie (początek o godz. 17) są gospodarze. Nie tylko ze względu na wyższą, piątą pozycję w tabeli pierwszej ligi mężczyzn (45 punktów, siedem przewagi nad jedenastą obecnie ACK UTH Rosą), ale też to, że we własnej hali pokonali przed dwoma tygodniami Sokoła Łańcut 85:70. W 28. kolejce nieco niespodziewanie nie dali jednak rady Pogoni Prudnik, przegrywając na wyjeździe wysoko 54:79.
Co więcej, radomska drużyna przystąpi do tego starcia osłabiona brakiem swojego lidera, Filipa Zegzuły. - Zostaję na mecz PLK - informuje rozgrywający. W niedzielny wieczór pierwszy zespół Rosy zagra bowiem u siebie z Energą Czarnymi Słupsk. 22-latek znajdzie się w kadrze na ten pojedynek.
Ze Spójnią zagrają natomiast coraz lepiej spisujący się Michał Sadło, Jakub Stanios i Mateusz Gos. Do dyspozycji Karola Gutkowskiego powinien być także Mateusz Szczypiński, który przed tygodniem, przeciwko SKK Siedlce (83:61), nie zagrał z powodu niegroźnego urazu stopy, odniesionego na jednym z treningów. Poza rotacją znajduje się Maciej Bojanowski, mający problemy z kręgosłupem.
W najważniejszej części sezonu forma UTH Rosy zwyżkuje. Radomianie wygrali sześć z siedmiu ostatnich konfrontacji. Od początku lutego pokonali rywali z: Kłodzka, Krakowa, Poznania, Bydgoszczy, Warszawy i Siedlec. Musieli uznać wyższość Noteci w Inowrocławiu. Wciąż mogą realnie myśleć o miejscach 9-10, zapewniających bezpieczne utrzymanie na zapleczu ekstraklasy.
W pierwszym meczu, na początku grudnia, rezerwy wicemistrzów Polski sensacyjnie pokonały Spójnię 91:81. W niedzielę liczą na powtórzenie takiego scenariusza, choć zadanie z wyżej wspomnianych względów wydaje się dużo trudniejsze.
ZOBACZ WIDEO Himalaista Adam Bielecki: nawet jeśli urwie mi nogę, do końca będę walczył o życie