Zespół Siarki Tarnobrzeg ma patent na Kinga Szczecin. Podopieczni Zbigniewa Pyszniaka dwukrotnie ograli ekipę Marka Łukomskiego. W sobotnim spotkaniu nic nie wskazywało na to, że tarnobrzeżanie sięgną po dwa punkty. Goście przyjechali na Podkarpacie umotywowani zwycięstwem nad Polskim Cukrem, z kolei Siarka miała sześciu graczy w rotacji.
W tym sezonie jest jednak wszystko możliwe. Gospodarze pokazali spory charakter, nie położyli się przed silniejszą ekipą ze Szczecina, która dysponuje znacznie wyższym budżetem.
- Szacunek dla mojej drużynie, która pokazała charakter. W końcówce rywale nas mocniej przycisnęli, ale zwycięsko wyszliśmy z opresji. Widać, że koszykarze wierzą w swoje umiejętności. Nie jesteśmy złą drużyną. Na papierze faworytem byli goście, ale miliony nie wygrywają. Pieniądze na parkiecie nie mają znaczenia - mówił na konferencji prasowej Zbigniew Pyszniak.
Tarnobrzeżanie do samego końca musieli drzeć o zwycięstwo. Trochę na własne życzenie, bo 150 sekund przed końcem prowadzili ośmioma punktami. Później do głosu doszli szczecinianie, którzy zdobyli dziewięć "oczek" z rzędu. - Tradycyjnie zgłupieliśmy w ostatnich minutach, ale w samej końcówce szczęście było po naszej stronie. Cieszy taka wygrana - przyznał z kolei Tomasz Wojdyła, który skompletował kolejne double-double w tym sezonie. W końcówce przydało się jego doświadczenie. To on zaliczył kluczowy przechwyt.
Siarka Tarnobrzeg z bilansem 4:21 zajmuje ostatnie miejsce w tabeli.
ZOBACZ WIDEO: Nowa dyscyplina na igrzyskach olimpijskich? "To będzie spektakularne!"