W niedzielny wieczór drużyna Energi Czarnych Słupsk zrewanżowała się Rosie Radom za porażkę w pierwszym meczu bieżącego sezonu Polskiej Ligi Koszykówki, wygrywając w hali MOSiR minimalnie, bo 68:67. Dzięki temu zwycięstwu awansowała na ósme miejsce w tabeli, które daje udział w walce o medale.
- Bezcenne zwycięstwo dla nas na pewno, bardzo ważne. Rzadko kto wygrywa w tym sezonie w Radomiu. Bardzo się cieszymy, tym bardziej, że walka o dwa ostatnie miejsca w play-offach jest bardzo zacięta teraz. Każda taka wygrana jest na wagę złota - podkreślił Grzegorz Surmacz. Trudno z jego słowami się nie zgodzić - Czarne Pantery mają na koncie 37 punktów, czyli tyle samo, co wyprzedzający ich MKS Dąbrowa Górnicza i co dziewiąty Trefl Sopot. Wszystkie trzy zespoły legitymują się także takim samym bilansem: 13-11.
Podopieczni Robertsa Stelmahersa triumf zapewnili sobie "rzutem na taśmę", w ostatnich sekundach spotkania, wykazując się niesamowicie "zimną krwią". Nie złożyli broni, pomimo już czternastopunktowej straty do rywali. - Walczyliśmy do końca, trochę nam nie poszło na początku trzeciej kwarty, ale się nie poddaliśmy, byliśmy agresywni - przyznał Surmacz.
Po pierwszej połowie Czarni przegrywali 30:37. Pomógł im czas spędzony w szatni. - Rozmawialiśmy, że trochę agresywniej trzeba było zagrać w ataku. Wyszliśmy na boisko w trzeciej kwarcie i próbowaliśmy tylko rzucać "za trzy" z narożników. Powiedzieliśmy sobie, że musimy pchać piłkę pod kosz, a zobaczymy, co się stanie. Jeden, drugi, trzeci faul, lay-upy, kilka "trójek", dobre rzeczy się działy i wróciliśmy do meczu - zaznaczył 31-latek.
W spotkaniu 23. kolejki silny skrzydłowy zdobył siedem "oczek". Trafiał ze skutecznością 2/5 z gry. Ponadto miał pięć zbiórek, dwie asysty i przechwyt.
ZOBACZ WIDEO Byliśmy z kamerą na treningu reprezentacji Polski