Michał Baran: To jest bardziej biznes niż sport

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Michał Baran
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Michał Baran

- Nie spodziewałem się tylu kłopotów. Proszę sobie wyobrazić, że z Trefla Sopot zabieramy Anthony'ego Irelanda, a ze Stelmetu choćby Łukasza Koszarka. Obie drużyny na pewno by to bardzo odczuły - mówi nam trener Miasta Szkła Krosno, Michał Baran.

WP SportoweFakty: Jeszcze kilka miesięcy temu nie spodziewał się pan, że nie będzie mógł skorzystać z Royce'a Woolridge'a czy Chrisa Czerapowicza. To oni byli gwiazdami drużyny, tymczasem jeden odszedł, a drugi borykał się z kontuzją.

Michał Baran: Oczywiście, że się nie spodziewałem. Jestem pierwszy sezon w tym świecie sportowo-biznesowym. Kontrakt podpisany do końca sezonu, bez możliwości odejścia wydawał mi się klarowny. Teraz już wiem, że jest to bardziej biznes niż sport. Takie sytuacje się zdarzają. Nie spodziewałem się również, że dopadną nas takie problemy kadrowe, ale są to niestety rzeczy wpisane w zawodowy sport. Odejście Chrisa spadło na mnie jednak bardzo niespodziewanie. Trudno było się z tym uporać. Do chwili obecnej pracujemy nad tym, aby drużyna grała na takim poziomie jak wcześniej z Czerapowiczem.

[b]

Przez wiele tygodni kontuzjowany był Royce Woolridge. Jak obecnie wygląda jego sytuacja?[/b]

- Od poniedziałku trenuje w granicach 50-70 procent swoich możliwości. Pamiętajmy, że jego kontuzje się nałożyły. Najpierw był to nadgarstek, potem kostka, łokieć a na końcu druga kostka. Po trzytygodniowej przerwie wrócił do treningów i na razie wygląda to średnio. Mam nadzieję, że się to poprawi i będziemy mieli z jego gry jeszcze wiele korzyści. Musimy być jednak cierpliwi, gdyż proces jego powrotu do gry trochę potrwa. Oby limit urazów w tym sezonie już wyczerpał.

Czyli w następnym meczu Royce już zagra?

- Oczywiście. Jeżeli nie stanie się nic nieprzewidywalnego, to będę chciał go powoli wprowadzić do gry. Planuję, aby zagrał tyle samo czasu co Dawid Bręk, ale o tym zadecyduje już jego forma na boisku. Wiadomo również, że obciążenia meczowe są dużo większe niż treningowe, dlatego będziemy to robili z głową, aby nie stracić go ponownie na kilka tygodni.

Spędza panu sen z powiek seria porażek?

- Absolutnie nie. Przychodzimy do pracy i robimy wszystko, a zespół wyglądał jak najlepiej. Gdybyśmy grali w pełnym składzie, to dwie z tych porażek mogłyby boleć. W tym zestawieniu drużyna funkcjonowała jednak bardzo przyzwoicie. Z Polskim Cukrem Toruń w pierwszej rundzie, w pełnym zestawieniu z Chrisem i Royce'm przegraliśmy różnicą 29 punktów. Teraz gołym okiem widać, że drużyna ewaluowała. Mimo porażek, można być zadowolonym z pracy zawodników.

ZOBACZ WIDEO: Polska mistrzyni świata w boksie spróbuje sił w MMA. "Będę w tym naprawdę dobra!"

Prawie w każdym meczu byliście blisko rywali. Losy spotkań rozstrzygały się dopiero w czwartej kwarcie.

- Zgadza się. To pokazuje, że zespół się rozwinął i można wyciągnąć wiele pozytywów. Pechowe porażki nie mogą zamazać całego obrazu drużyny. Terminarz jest trudny i już przed sezonem doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że w tym okresie będzie nam ciężko o o zwycięstwa. Jedynym problemem mogą być teraz morale zespołu. Musimy się szybko odkuć, aby nie wpaść w większą spiralę porażek. Nie będzie to łatwe, gdyż sytuacja kadrowa wciąż nie jest idealna. Proszę sobie wyobrazić, że z Trefla Sopot zabieramy Anthony'ego Irelanda, a ze Stelmetu Zielona Góra choćby Łukasza Koszarka. Obie drużyny na pewno by to bardzo odczuły.

Czyli aktualna tabela PLK i 12. miejsce nie odzwierciedlają potencjału i możliwości drużyny?

- Oczywiście, że nie. Wszyscy znają nasze problemy. Na dodatek miejsca 6-12 dzieli tylko jedno zwycięstwo, więc nie ma żadnej tragedii. Najbliższe trzy mecze okażą się kluczowe i pokażą nam, o co będzie walczyć za kilka tygodni. Nie ma u nas żadnej nerwowości. Podstawowym celem było utrzymanie, co zrealizowaliśmy już w połowie sezonu. Teraz walczymy o swoją przyszłość i o jak najlepszy wynik dla zespołu. Pewnych rzeczy się nie przeskoczy, dlatego jesteśmy zadowoleni z tego sezonu. Oczywiście mogłoby być nieco lepiej, ale to już jest historia i patrzymy tylko w przyszłość.

[b]

Ewentualny brak gry w play-offach byłby dla pana dużym rozczarowaniem?[/b]

- Patrząc na wszystkie okoliczności: politykę klubu oraz problemy w trakcie rozgrywek, to nie. Wiadomo, że gra w play-offach byłaby zwieńczeniem świetnej pierwszej rundy rozgrywek oraz awansu do półfinału Pucharu Polski. Uważam, że ten zespół na to zasługuje. Kontuzje i brak Czerapowicza bardzo nam to skomplikowały, ale nie poddajemy się i będziemy walczyć.

W najbliższej kolejce zagracie z Treflem Sopot, z którym przegraliście w pierwszej rundzie rozgrywek, jednak pokonaliście go w ćwierćfinale Pucharu Polski. Da się wytypować faworyta tego meczu?

- Ciężko powiedzieć. Trefl budowany był na pierwszą ósemkę, a nasz zespół na utrzymanie. Z tego względu faworytem mogłaby być drużyna z Sopotu. U siebie jesteśmy jednak bardzo groźni i uważam, że w tym zestawieniu gramy bardzo dobrą koszykówkę, zarówno w ofensywie jak i defensywie. Zespół nie ma teraz jednego, wyrazistego lidera i lepiej niż wcześniej dzieli się piłką. Gramy coraz bardziej zespołowo i uważam, że jesteśmy nawet groźniejsi niż w pierwszej rundzie. Musimy być tylko wszyscy zdrowi.

Rozmawiał Jakub Artych

Źródło artykułu: