To był szalony wieczór w Krośnie, w którym losy meczu na korzyść beniaminka PLK rozstrzygnęły się dopiero w końcówce spotkania. Wcześniej przez trzy odsłony stroną dominującą była drużyna z Sopotu, która kontrolowała przebieg rywalizacji.
- W pierwszej połowie popełniliśmy masę błędów. Wynikało to z nerwowości, gdyż wcześniej doznaliśmy kilku porażek z rzędu z czołówką ligi. Nie graliśmy w tych meczach źle, na dodatek nie było z nami Royce'a Woolridge'a. Porażki siedziały jednak w głowach, a moi zawodnicy nie są robotami, tylko ludźmi - analizuje trener Michał Baran.
W czwartej kwarcie hala w Krośnie odleciała. Drużyna z Podkarpacia systematycznie odrabiała straty, aż w końcu wyszła na minimalne prowadzenie. Beniaminek tę cześć gry wygrał 27:14, a kluczowa okazała się świetna gra: Devante Wallace'a, Dariusza Wyki i Kareema Maddoxa, który zakończył mecz z imponującym double-double (16 punktów, 15 zbiórek).
- Nie spuściliśmy głów, kiedy w trzeciej kwarcie przegrywaliśmy różnicą 14 punktów - podkreśla szkoleniowiec Miasta Szkła Krosno. - Wygraliśmy mecz, w którym nam nie szło i graliśmy bardzo przeciętną obronę i bardzo słaby atak. Zryw w końcówce trzeciej kwarty, plus cała czwarta była kluczowa. Oprócz tego niesamowity doping kibiców spowodował, że wyszarpaliśmy zwycięstwo, które w walce o play-off może być kluczowe - dodaje.
ZOBACZ WIDEO: Siedziała w więzieniu, poniżała rywalki. Teraz zmierzy się z polską mistrzynią
- Obie strony robiło wszystko, aby za wszelką cenę odnieść zwycięstwo. Jest to pierwszy mecz w mojej karierze trenerskiej, w której czuję, że obie strony zasłużyły na zwycięstwo. Cieszę się jednak, że przełamaliśmy złą passę - kontynuuje Michał Baran.
Drużyna z Krosna wciąż pozostaje w grze o fazę play-off. - Mamy teraz dwa kluczowe mecze: z Siarką Tarnobrzeg oraz Polpharmą Starogard Gdański. Oba musimy wygrać, jeśli chcemy znaleźć się w pierwszej ósemce - kończy szkoleniowiec.