Przez ponad 32 minuty spotkanie toczyło się pod dyktando TBV Startu Lublin, który osiągnął nawet 19-punktową przewagę. Wydawało się, że podopieczni Davida Dedka spokojnie dowiozą prowadzenie do samego końca.
Jednak od stanu 62:46 coś zacięło się w lubelskiej maszynie. Gospodarze nie potrafili oddać celnego rzutu - punktowali za to zgorzelczanie, którzy stopniowo odrabiali straty. Zdobyli 12 punktów z rzędu, doprowadzając tym samym do nerwowej końcówki.
W głównej mierze to zasługa trzech koszykarzy: Tweety'ego Cartera, Denisa Ikovleva i Michała Michalaka. Ten tercet uzyskał aż 21 z 24 "oczek" całej drużyny w czwartej kwarcie.
Na chwilę zatrzymajmy się przy reprezentancie Polski, który w końcówce praktycznie się nie mylił. Wziął ciężar odpowiedzialności za wynik zespołu na swoje barki. Zdobył osiem ostatnich punktów, dwukrotnie trafiając z dystansu. - Michał trafił ważne rzuty - chwali swojego podopiecznego Mathias Fischer.
ZOBACZ WIDEO Tego nie uczą na kursach prawa jazdy. Zobacz, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach na drodze
Polak cieszy się z wygranej, ale nie ukrywa, że w pewnym momencie zwątpił w zwycięstwo. - Taka jest specyfika naszej drużyny. Nie trafiamy przez pewną część meczu, a później bierzemy się w garść i gonimy rywali. Wydaje się, że wszystko jest już stracone, a nam udaje się odwrócić losy spotkania. W Lublinie wydawało się, że jest już po meczu, ale stopniowo odrabialiśmy straty i w końcu wygraliśmy - podkreśla.
Michał Michalak w całym spotkaniu zdobył 18 punktów i miał siedem zbiórek.