Porażka z Rosą Radom (83:90) była dla PGE Turowa Zgorzelec czternastą w bieżącym sezonie Polskiej Ligi Koszykówki. Choć drużyna z przygranicznego miasta zajmuje obecnie ósme miejsce w tabeli, to nie wiadomo, czy zobaczymy ją w fazie play-off. Został jej bowiem do rozegrania jeden mecz, w najbliższą niedzielę z czwartym w zestawieniu Polskim Cukrem Toruń. Nie wszystko będzie jednak zależeć od podopiecznych Mathiasa Fischera. Jeśli chcą marzyć o walce o medale, muszą pokonać najbliższego rywala oraz liczyć na korzystne dla nich rozstrzygnięcia w pozostałych spotkaniach.
Przez większą część starcia w hali MOSiR zgorzelczanie byli równorzędnym przeciwnikiem dla wicemistrzów kraju. W drugiej kwarcie prowadzili nawet kilkunastoma punktami. Po trzydziestu minutach był remis 60:60. O wszystkim zadecydowała ostatnia odsłona.
- W czwartej kwarcie Rosa bardzo dobrze spisała się w defensywie, dobrze ustawiała się pod własnym koszem, ponadto równie udanie prezentowała się w ataku. Dlatego też wygrała - nie ukrywał niemiecki szkoleniowiec.
Żałował niewykorzystanej szansy przez swoich podopiecznych. - To spotkanie miało różne fazy, raz nasza drużyna, raz rywali grała dobrze. Mieliśmy udane momenty, ale były one za krótkie. Straciliśmy koncentrację w ważnym momencie, popełniliśmy bardzo dużo błędów - podkreślił.
- Oddawaliśmy przeciwnikom piłkę, a oni mieli wiele możliwości, aby zdobywać łatwe punkty. Przez sześć pierwszych minut czwartej kwarty nie popełnili ani jednego faulu - zaznaczył Fischer.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: chwiał się na nogach. Cudem dotarł do mety