Pożegnali lokalną gwiazdę i awansowali do play-off
Polpharma Starogard Gdański po czterech latach przerwy wróciła do play-off. To spory sukces, tym bardziej, że osiągnięty w niełatwych warunkach. Kluczowym pociągnięciem okazało się zakończenie współpracy z lokalną gwiazdą, Michaelem Hicksem.
Przypomnijmy. Zawodnik pojawił się na boisku dopiero w czwartej kwarcie (wynik był już sprawą rozstrzygniętą). Hicks w trakcie pobytu na parkiecie pokazał swoje niezadowolenie.
To nie spodobało się władzom klubu, które nie tolerują niesubordynacji wśród zawodników. Następnego dnia Jarosław Poziemski (prezes Polpharmy) rozwiązał z nim umowę za porozumieniem stron.
Od momentu jego odejścia drużyna zaczęła grać lepiej. Poprawiła się atmosfera i wyniki. Zespół wygrał 12 z 15 meczów i tym samym wywalczył awans do fazy play-off. Zawodnicy w rozmowach nie ukrywają, że ta zmiana mocno wpłynęła na sytuację w drużynie. - Zespół to nie jest 12 najlepszych zawodników, ale 12 koszykarzy, którzy chcą ze sobą współpracować - mówił Uros Mirkovic, jeden z najbardziej doświadczonych graczy w ekipie z Kociewia.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: chwiał się na nogach. Cudem dotarł do metyOdejście Hicksa sprawiło, że kilku zawodników jeszcze mocniej otworzyło się w ataku. Mowa o Fliegerze, Milesie, Mirkoviciu czy Schenku. Oni dali jasny sygnał trenerowi, że są gotowi pełnić ważne role w drużynie. To przyniosło efekt. - Mike jest moim przyjacielem, więc nie była to dla mnie zbyt komfortowa sytuacja, ale zgadzam się z tym, że zespół zaczął prezentować się lepiej. Jesteśmy prawdziwą drużyną - tłumaczył Miles, który był jednym z kandydatów do miana MVP sezonu zasadniczego.
- Nasz zespół jest bardzo dojrzały. Nie ma już czegoś takiego, że wygramy tylko wtedy, jak zagramy fantastycznie w ataku - ocenia Budzinauskas, który po czterech latach znów wprowadził Polpharmę do play-off. Z tamtego zespołu pozostał jedynie Uros Mirković.
W fazie play-off "Kociewskie Diabły" zmierzą się ze Stelmetem BC Zielona Góra.