Na początku marca władze Cleveland Cavaliers zakontraktowały Andrew Boguta, który miał dać wsparcie drużynie w fazie play-off. Liczono na jego duże doświadczenie. Australijski podkoszowy miał jednak wielkiego pecha.
Już w debiucie, po 58 sekundach pobytu na parkiecie nabawił się kontuzji. Zawodnik zderzył się na obwodzie z Okaro Whitem. Upadł na boisko i złapał się za lewą nogę. Już wtedy wiedział, że uraz jest poważny. Badania to potwierdziły: złamany piszczel.
David Griffin, generalny menedżer Cavs, zaczął rozglądać się na rynku za nowym podkoszowym. W ten proces zaangażowany był także Tyronn Lue, który... próbował namówić na powrót do gry Kevina Garnetta.
- Rozmawiałem z nim. Powiedziałem mu wprost: wróć i pomóż nam w walce o mistrzostwo. On odpowiedział w swoim stylu: jeśli ty i James Posey nadal gralibyście w NBA, to chętnie bym wrócił. Odmówił mi, ale zapowiedziałem mu, że za rok znów zadzwonię - mówił ostatnio szkoleniowiec ekipy z Ohio.
Garnetta nikomu nie trzeba przedstawiać. Swoje ponadprzeciętne umiejętności prezentował na parkiecie od połowy lat 90. W 2008 roku z Boston Celtics sięgnął po tytuł mistrzowski. W lidze rozegrał 21 sezonów, sportową karierę zakończył w zeszłym roku.
Cavaliers po kontuzji Boguta zakontraktowali Larry'ego Sandersa, ale szybko z niego zrezygnowali. Na fazę play-off ściągnęli Waltera Tavaresa.
ZOBACZ WIDEO Primera Division: olbrzymie emocje w meczu Realu Madryt! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]