W ćwierćfinale Polskiej Ligi Koszykówki doszło do niespodzianki. Polski Cukier Toruń wyrzucił bowiem "za burtę" zeszłorocznego finalistę, Rosę Radom. Potrzebował do tego zaledwie trzech meczów. Po dwóch wygranych przed własną publicznością - odpowiednio 105:98 i 87:78 - stawił się w hali MOSiR z zamiarem postawienia kropki nad "i". Dopiął swego, zapewniając sobie zwycięstwo 90:89 na 14 sekund przed końcową syreną.
- Chciałbym podziękować kibicom za pierwsze dwa mecze w Toruniu, które dały nam komfort przyjazdu do Radomia z dwiema wygranymi, fani ponieśli nas w tych dwóch spotkaniach - Łukasz Wiśniewski podał klucz do triumfu w całej rywalizacji.
- Ta garstka, która przyjechała za nami, dopingowała nas przez całe spotkanie, nawet gdy przegrywaliśmy siedemnastoma punktami. Tak naprawdę dzięki nim znaleźliśmy pokłady energii, do końca wierzyliśmy. Oklaski dla nich za to, jak nas wspierali w tym meczu - kontynuował rzucający.
- Twarde Pierniki tworzą historię. Jeszcze nigdy zespół z Torunia nie był w "czwórce". Cieszę się, że jestem częścią tej drużyny pod przewodnictwem trenera Winnickiego. Bardzo się z tego cieszymy - podkreślił 32-latek.
Pomimo niższej pozycji po rundzie zasadniczej, w roli faworyta widziano Rosę. - Nikt przed tą serią na nas nie stawiał. Myślę, że to nas dodatkowo zmobilizowało. Wszyscy mówili, że łatwo nas Rosa odprawi, ewentualnie w pięciu meczach. Po trzech wspaniałych spotkaniach mamy 3:0 i udowodniliśmy wszystkim niedowiarkom, że zasługujemy na to czwarte miejsce - zaznaczył Wiśniewski, który przez 25 minut wtorkowego pojedynku zdobył 11 punktów.
W półfinale Polski Cukier spotka się ze zwycięzcą pary Anwil Włocławek - Energa Czarni Słupsk. W czwartek Rottweilery mogą sobie zapewnić awans. Z którym rywalem obwodowy wolałby się zmierzyć? - Nie kalkuluję. Chciałbym, żeby to były derby. Nie mogłem zagrać w Toruniu, byłem bardzo zły. Po meczu rozmawiałem przez chwilę z trenerem Miliciciem i powiedzieliśmy sobie, że do zobaczenia w półfinale. Fajnie by było, gdyby były derby kujawsko-pomorskiego - nie ukrywał.
ZOBACZ WIDEO: Robert Korzeniowski o wpływie uprawiania sportu na nasze zdrowie