Podopieczni Zeljko Obradovicia od początku dominowali. Już w pierwszej kwarcie nie pozwolili na zbyt wiele Królewskim. Z 13 punktów całego zespołu aż 11 wywalczył Sergio Llull, który tak naprawdę był jedyną opcją w ataku Realu.
W tureckiej ekipie wszystko działało doskonale. W ofensywie punkty rozkładały się na kilku graczy, wśród których prym wiódł fruwający nad obręczami Jan Vesely. Llull do przerwy miał już 19 "oczek", ale Real przegrywał wyraźnie, bo 34:44.
Po przerwie obraz gry długo się nie zmieniał. Zmęczony już bardzo Llull podejmował złe decyzje, oddając szalone rzuty, co rywale wykorzystywali bezwzględnie. Zespołowa gra pozwoliła im odskoczyć nawet na 15 "oczek" (63:48).
Na nic Królewskim zdała się kapitalna seria punktów Jaycee Carrolla. Gdy ten trafił swoją piątą trojkę, a kolejne "oczka" dołożył Llull, Real zmniejszył straty do 7 punktów, ale do końca meczu pozostawała już tylko minuta. Doświadczeni gracze Fenerbahce nie pozwolili już sobie odebrać wygranej.
ZOBACZ WIDEO: Michał Kwiatkowski: Nikt nie chce walczyć z oszustami. To dla mnie niewyobrażalne
Duet Lllull - Carroll zdobyli łącznie aż 49 punktów. To okazało się za mało. Zupełnie nie funkcjonowali podkoszowi, a młodzieżowy gwiazdor Luka Doncic tym razem nie zaszalał - 0 punktów i 0/6 z gry.
Wygrał zespół, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Gracze ze Stambułu zaliczyli 24 asysty przy 14 rywali z Madrytu. Siedmiu graczy zaliczyło 8 i więcej punktów, a królem parkietu był Ekpe Udoh. W jego statystykach pojawiło się 18 punktów, 12 zbiórek i 8 asyst.
Finałowym rywalem Fenerbahce będzie Olympiakos Pireus, który w pierwszym półfinale ograł CSKA Moskwa 82:78.
Fenerbahce Stambuł - Real Madryt 84:75 (21:13, 23:21, 19:16, 21:25)
(Udoh 18, Bogdanović 14, Vesely 12, Kalinic 12 - Llull 28, Carroll 21)