Ekipę CSKA zawsze trzeba postrzegać jako faworyta i nie inaczej było tym razem. Podopieczni Dimitrisa Itoudisa sami sobie mogą być jednak winni faktu, że w niedzielę nie zagrają w wielkim finale.
Rosyjski gigant zaczął zgodnie z planem. Nie do zatrzymania był Nando De Colo, potem "pałeczkę" przejął Milos Teodosic. Dwójka wielkich kończyła seryjnie akcje i CSKA prowadziło w drugiej kwarcie nawet 40:30.
Niestety dla siebie po raz kolejny moskwianie w ważnym meczu potrafili roztrwonić przewagę. Rywale z Pireusu zaczęli wybijać ich z rytmu gry i przejęli kontrolę nad tempem pojedynku. Brylował w tym doświadczony Vassilis Spanoulis.
Olympiakos długo gonił, ale nie potrafił złamać rywala. Udało się dopiero w dwóch ostatnich minutach, w których wpadły niesamowicie ważne trójki. Po pierwszej - w wykonaniu Spanoulisa - ekipa z Pireusu objęła prowadzenie 74:73. Po drugiej - kluczowej dla losów meczu - autorstwa Ericka Greena - było 79:76.
ZOBACZ WIDEO AS Monaco mistrzem Francji. Zobacz skrót meczu z AS Saint-Etienne [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Pudło z linii rzutów wolnych Spanoulisa dało nadzieję CSKA na dogrywkę. To samo uczynił jednak Teodosic, a Olympiakos wygrał ostatecznie różnicą czterech oczek.
Duet Teodosic - De Colo uzyskał 39 punktów. Francuz po znakomitym początku, potem nieco zgasł. W całym spotkaniu wykorzystał zaledwie 5 z 16 rzutów z gry. Zabrakło punktów Cory'ego Higginsa.
Doświadczenie ekipy z Pireusu wzięło górę. Czterech graczy zaliczyło dwucyfrowe zdobycze punktowe, a w końcowych sekundach chłodna głowa Spanoulisa zapewniła bezcenny triumf.
W drugim półfinale Final Four Fenerbahce Stambuł zmierzy się z Realem Madryt.
CSKA Moskwa - Olympiakos Pireus 78:82 (18:12, 22:21, 24:27, 14:22)
(Teodosic 23, De Colo 16, Jackson 12 - Spanoulis 14, Printezis 14, Papanikolau 14, Mantzaris 12)