Taki kapitan to skarb. Łukasz Wilczek poprowadził Legię do awansu

Materiały prasowe / Marcin Bodziachowski (legiakosz.com)
Materiały prasowe / Marcin Bodziachowski (legiakosz.com)

Legia Warszawa po 14-latach latach awansowała do PLK. Kluczową postacią w układance trenera Piotra Bakuna okazał się Łukasz Wilczek. - Legia wraca tam, gdzie jej miejsce - mówi nam rozgrywający.

Jakub Artych, WP SportoweFakty: Legia wróciła do PLK w znakomitym stylu. Da się w słowach opisać euforię związaną z awansem?

Łukasz Wilczek, kapitan Legii Warszawa: Po kilku dniach emocje już opadły. Zrobiliśmy swoje na parkiecie i wreszcie mogliśmy dać upust emocjom, które nam towarzyszyły. Przystępowaliśmy do fazy play-off w roli faworyta, a to nigdy nie jest łatwe. Musieliśmy sprostać oczekiwaniom, zmierzyć się z presją. Poradziliśmy sobie i mogliśmy świętować razem z naszymi kibicami, którzy zgotowali nam znakomitą atmosferę podczas dwóch pierwszych meczów w Warszawie. Wspierali nas w Gliwicach i dzięki nim czuliśmy się, jak u siebie. Powrót do stolicy był bardzo radosny, tym bardziej że w środku nocy nasi fani przywitali nas w okolicy stadionu Legii przy ul. Łazienkowskiej. To było coś niesamowitego, dlatego chciałbym podziękować wszystkim, którzy nie tracili w nas wiary przez cały sezon.

[b]

Wróćmy na chwilę do ostatniego finałowego meczu. Jaka jest recepta na świetną formę Łukasza Wilczka? W Gliwicach dwoił się pan i troił.[/b]

Czułem, że w tej rywalizacji mogę dać zespołowi zdecydowanie więcej. Asysty i przechwyty to w moim przypadku spełnienie oczekiwań sztabu szkoleniowego. 24 punkty to właśnie wartość dodana, która miała wpływ na pokonanie GTK i zakończenie serii. W całym zespole panowała pełna mobilizacja i wszyscy mieliśmy świadomość, że gra toczy się u dużą stawkę. Tylko od nas zależało, czy sięgniemy po upragniony awans. Cały zespół zasługuje na pochwałę. Trener Bakun wykonał z nami znakomitą pracę, dlatego najwyższą formę osiągnęliśmy w kluczowym momencie sezonu.

Do przerwy był remis po 32, jednak w trzeciej kwarcie złamaliście rywali. To był kluczowy moment spotkania?

Tak się złożyło, że trzecie kwarty w tym sezonie nam zwyczajnie leżały. W wielu meczach potrafiliśmy włączyć piąty, a nawet szósty bieg i w konsekwencji odskoczyć rywalom oraz zbudować bezpieczną przewagę. Podobnie było w Gliwicach. Po słabszej drugiej kwarcie, musieliśmy obudzić się, dać sygnał do ataku. Prowadzenie utrzymaliśmy do końca spotkania, więc nasi kibice już kilka minut przed ostatnim gwizdkiem mogli świętować awans. Nie jest jednak tak, że finałowe zwycięstwa przyszły łatwo i przyjemnie. Zostawiliśmy na parkiecie kawał zdrowia. GTK zasłużenie awansowało do tego etapu rozgrywek. W każdym starciu poprzeczka była zawieszona bardzo wysoko.

Po spotkaniu zapanowała wielka radość. Długo trwało świętowanie wymarzonego awansu?

Podróż powrotna do Warszawy przebiegała w bardzo radosnej atmosferze. Trudno jednak oczekiwać, że będziemy świętować równie długo, jak trwały play-offy. Jesteśmy zawodowcami. Osiągnęliśmy sukces, ale przed nami nowe wyzwania. Legia zasługuje na grę w PLK, ale wszyscy będziemy musieli zmierzyć się z nową rzeczywistością. Teraz jest jednak czas na odpoczynek i regenerację po trudach sezonu. Przed nami jeszcze jedno nieformalne spotkanie z władzami klubu, po którym udamy się na zasłużone urlopy.

ZOBACZ WIDEO Wielka radość piłkarzy Realu Madryt [ZDJĘCIA ELEVEN]

Obaj doskonale wiemy, że ten sezon nie był dla was usłany różami. Najtrudniejszy moment to seria trzech porażek z rzędu?

Był to na pewno niepokojący okres, ale przetrwaliśmy go. Wróciliśmy do gry w wielkim stylu. Po porażce w Prudniku, wygraliśmy 13 meczów z rzędu i zostaliśmy liderem rozgrywek. Nawet w najtrudniejszych momentach nie można tracić wiary we własne umiejętności. Uważam również, że przydał nam się „zimny prysznic” z Basketem Poznań na inauguracje play-off. Przegrana wpłynęła na nas mobilizująco, pobudziła nas do jeszcze lepszej gry. Mieliśmy świadomość, że margines błędów został wyczerpany.

Co było w tym sezonie największą siłą Legii Warszawa? Moim zdaniem to szeroki i wyrównany skład.

Rotacja na pewno była naszym atutem. Każdy z zawodników w każdej chwili mógł wejść na parkiet i wnieść wiele do gry zespołu. Dodam również, że w naszym zespole panowała znakomita atmosfera. Cała drużyna była jednością i to było naszą siłą. Nie liczyły się dla nas indywidualne statystyki, ale dobro zespołu. Takie podejście zaprocentowało, dlatego raz jeszcze podkreślę, że chłopakom należy się ogromny szacunek. W innych zespołach I ligi każdy z nich byłby wiodącą postacią. W Legii musieliśmy stanowić monolit.

[b]

Wraca pan do ekstraklasy po kilku latach przerwy. Pamięta pan swoje ostatnie występy w PLK?[/b]

Nie ma mnie w ekstraklasie od niemal trzech sezonów. Przyszedłem do Legii, aby wywalczyć awans i na tym się koncentrowałem. Czuję lekki niedosyt po mojej przygodzie w PLK, dlatego tym bardziej chciałbym skupić się na przyszłości. Legia wraca tam, gdzie jej miejsce. Jeśli nadal będę częścią tego zespołu, zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby klub stawiał sobie poprzeczkę coraz wyżej w każdym kolejnym sezonie.

Teraz jest pan dużo bardziej doświadczonym zawodnikiem. Z jakimi nadziejami Łukasz Wilczek chciał przystąpić do nowego sezonu?

Moim celem zawsze jest walka o jak najwyższe cele. W Legii rozpoczyna się bardzo interesujący okres. Odrodzenie Potęgi nie było tylko pustym sloganem, a poszły za nim realne działania. Nadal chciałbym być częścią tego projektu i zdecydowanie mocniej zaakcentować swoją obecność w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Komentarze (4)
avatar
fan-basket
25.05.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jeszcze nie wiadomo, czy Wilczek zagra w Legii w PLK.