"Brodacz z Poznania" ma za sobą znakomity sezon w PLK. Na jego grę patrzyło się z dużą przyjemnością. Był bardzo ważną postacią Polpharmy, który awansowała do fazy play-off. Flieger w trakcie rundy zasadniczej był bardzo regularny, niego gorzej wypadł w meczach ze Stelmetem BC Zielona Góra.
Jego kontrakt z Polpharmą dobiegł końca, teraz przed zawodnikiem ważna decyzja - zostać na Kociewiu czy skorzystać z oferty z innego klubu? Zawodnik w rozmowie z WP SportoweFakty mówi o swojej sytuacji na rynku transferowym.
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Po jednym z meczów powiedział pan: Mam nadzieję, że moja dobra gra i awans do fazy play-off będzie zauważony przez kluby. Tak się stało?
Marcin Flieger, polski rozgrywający: Jest zainteresowanie ze strony klubów, większe niż w latach ubiegłych. Pojawiają się oferty. Na razie jednak ze spokojem do wszystkiego podchodzę. Mój agent - Grzegorz Piekoszewski prowadzi rozmowy. Mam nadzieję, że niedługo wszystko się wyjaśni.
ZOBACZ WIDEO PA: znakomite widowisko i triumf Arsenalu. Zobacz skrót meczu z Chelsea Londyn [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Kiedy można spodziewać się konkretnej decyzji?
Na razie toczą się rozmowy z poszczególnymi klubami. Kiedy będzie ostateczna decyzja? Trudno powiedzieć. Nie będę się spieszył. Czekam spokojnie na rozwój wydarzeń.
Czy prawdą jest, że otrzymał pan całkiem intratną propozycję z I-ligowego klubu z Poznania?
Tak, pojawiła się propozycja z Poznania, choć nie znam jeszcze wszystkich szczegółów. Nie ukrywam, że gra w rodzinnym mieście jest na pewno ciekawym doświadczeniem.
[b]
Czy warto już teraz schodzić do I ligi?[/b]
No właśnie. Stać mnie na dobre występy na poziomie PLK. Opcji z Poznania nie wykluczam, ale myślę, że bliżej mi do pozostania w ekstraklasie.
Dalsza gra w Polpharmie jest możliwa?
Są prowadzone rozmowy - obie strony wyraziły chęć dalszej współpracy. Zobaczymy, jak się sprawy potoczą.
W sobotę kontrakt z Kingiem Szczecin podpisał trener Budzinauskas. Od razu pojawiły się głosy, że pan pójdzie jego śladem i wróci do zespołu z Pomorza Zachodniego. Coś jest na rzeczy?
Do mnie też dotarły takie sygnały, ale nie było żadnego telefonu ze strony trenera Budzinauskasa.