PLK: historia zatoczyła koło. Grzegorz Grochowski ponownie w Krośnie. "Cieszę się, że tu wracam"

Materiały prasowe / Miasto Szkła Krosno
Materiały prasowe / Miasto Szkła Krosno

Po trzech latach przerwy Grzegorz Grochowski ponownie reprezentował będzie barwy Miasta Szkła. - Chcę przede wszystkim wygrywać, gdyż po ostatnim sezonie tego mi najbardziej brakuje - mówi nam 24-letni rozgrywający.

Przypomnijmy, że w sezonie 2013/14 rozgrywający występował w Mieście Szkła Krosno. Ostatecznie drużyna z Podkarpacia zajęła trzecie miejsce w I lidze, a promocję do ekstraklasy wywalczył... Polfarmex Kutno, do którego kilka miesięcy później przeniósł się Grzegorz Grochowski. Teraz historia zatoczyła koło i 24-latek ponownie reprezentował będzie barwy szklanego teamu.

[b]

Jakub Artych, WP SportoweFakty: Spodziewał się pan, że już teraz wróci do Krosna?[/b]

Grzegorz Grochowski, nowy gracz Miasta Szkła: W życiu nie można niczego planować. Wielokrotnie okazywało się, że można się na nim przejechać lub miło zaskoczyć. Teraz jestem bardzo zadowolony. Włodarze z Krosna szybko odezwali się do mnie. Trener Michał Baran bardzo często dzwonił, był mocno zaangażowany w mój transfer. Cieszę się, że wróciłem do Krosna.

To była najbardziej konkretna oferta, czy zdecydował też sentyment do tego klubu?

Myślę, że to i to. Sentyment na pewno pozostał. Grałem w Krośnie, na dodatek są to moje rodzinne strony, więc miło jest wrócić. Oprócz tego była to najbardziej konkretna opcja. Miałem 2-3 inne propozycje, ale były w tych klubach małe zawirowania odnośnie personaliów. W Krośnie natomiast wszystko od początku było jasno ustalone. Mogę nawet powiedzieć, że to Miasto Szkła na mnie poczekało, niż ja na nich. Dostałem od klubu ofertę taką, jaką oczekiwałem.

ZOBACZ WIDEO: Wbili Rafałowi Jackiewiczowi nóż w serce. Tylko cud sprawił, że przeżył

Włodarze tego klubu działają z dużym rozmachem. Na pewno śledzi pan wszystkie ruchy transferowe.

Zgadza się. Jestem na bieżąco i uważam, że skład prezentuje się bardzo ciekawie. Mam nadzieję, że coś z tego będzie.

Na pozycji rozgrywającego występował będzie również Łotysz - Davis Lejasmeiers. Zna pan go?

Nie znam. Powiem szczerze, że widziałem go tylko na kilku filmikach.

Na pewno trener Michał Baran określił pana rolę w zespole. Jak to będzie wyglądało?

Bardzo często rozmawialiśmy o tym z trenerem. Jest też opcja, że będziemy z Davisem grać równocześnie. Ma on inklinacje do gry na pozycji numer 2. Wiadomo jednak, że z założenia to Łotysz będzie podstawowym rozgrywającym.

Pan na pewno nie złoży broni i będzie chciał "wygryźć" go z pierwszej piątki.

Nie odbieram tego w ten sposób. Chcę przede wszystkim wygrywać, gdyż po ostatnim sezonie tego mi najbardziej brakuje. Jeśli chodzi o mnie, to czy będę grał 5 czy 25 minut to jest teraz mniej istotne. Chcę żebyśmy stworzyli dobry zespół.

A jakie wspomnienia będzie miał pan z Kutna? Ostatni sezon z pewnością nie może zamazać całego 3-letniego obrazu.

Dokładnie tak. Ostatni sezon z pewnością nie był udany. Nie spełniliśmy oczekiwań, nałożonych przez zarząd jak i samych siebie. Zawiedliśmy na całej linii i nie ma co się oszukiwać. W Kutnie spędziłem jednak trzy wspaniałe lata i chciałbym podziękować przede wszystkim kibicom, którzy zawsze nas wspierali. Często tworzyli na hali istne "piekło" i to było niesamowite. Byli z nami na dobre i złe. Nawet po serii porażek jeździli na mecze wyjazdowe. Na ostatnim spotkaniu w Szczecinie pojawiło się około 20-30 osób z Kutna i byli głośniejsi niż reszta kibiców na hali. Bardzo im za to dziękuje.

[b]

Kutno na pewno potrzebuje koszykówki na najwyższym poziomie. [/b]

Chciałbym, żeby wszystko się tam dobrze ułożyło. Nawet jeśli będą musieli zagrać w I lidze, to trzymam za nich kciuki, aby szybko wrócili do ekstraklasy. Życzę im tego z całego serca. Zawsze będę się miło wypowiadał na temat tego klubu i miasta.

Czuje pan, że ten ostatni rok w Kutnie wzmocnił pana jako koszykarza?

To był bardzo trudny sezon pod względem fizycznym, ale przede wszystkim mentalnym. Było sporo zawirowań. Dziennikarze też ciągle szukali problemów i chcieli być ze wszystkim na bieżąco. To też nie dawało nam spokoju. Było to nowe doświadczenie i na pewno będę je pamiętał. Jako koszykarz też zyskałem. Po odejściu kilku zawodników, trener Krzysztof Szablowski mi zaufał i dostałem dużą liczbę minut na parkiecie. Pod tym względem nie mogę być zawiedziony. Zabrakło nam tylko utrzymania. Mam nadzieję, że zarząd w Kutnie nie złoży broni i dalej będzie walczył o koszykówkę w tym mieście.

Źródło artykułu: