PGE Turów awansuje do półfinału - relacja z meczu AZS Koszalin - PGE Turów Zgorzelec

Wygrana w trzecim spotkaniu 83:77 i zwycięstwo w całej ćwierćfinałowej rywalizacji z AZS Koszalin 3-0 dało PGE Turowowi Zgorzelec awans do półfinału play-off. Rywalem w drodze do finału będzie lepszy z pary Energa Czarni Słupsk - Kotwica Kołobrzeg.

Koszykarze Turowa Zgorzelec od początku spotkania solidarnie dogrywali piłki do swoich partnerów pod kosz - Johna Turka i Chrisa Danielsa. To był dobry pomysł, gdyż podkoszowi AZS nie bardzo radzili sobie z tymi koszykarzami, którzy zdobyli pierwsze osiem punktów dla swojej drużyny. Sam Daniels do przerwy miał już 10 oczek. Cały zespół gości dość łatwo zdobywał punkty i już po zaledwie sześciu minutach gry miał na swoim koncie 19 rzuconych koszy. AZS odpowiadał tylko dobrze grającym George Reesem, na którym skupiała się obrona gospodarzy.

Pod koniec pierwszej kwarty spotkanie wyrównało się. AZS odrobił straty do rywali, jednak do pełni szczęścia brakowało dobrej skuteczności koszalinian z linii rzutów wolnych. Pudłował przede wszystkim Ime Oduok, który mimo ze wymuszał faule to nie zamieniał ich na punkty. Turów jednak przyspieszył grę i od połowy drugiej kwarty zaczął odskakiwać gospodarzom. Po kolejnym celnym rzucie z dystansu Roberta Witki było już 41:30 dla wicemistrzów Polski.

- AZS jest na własnym parkiecie bardzo groźny, jednak nasz zespół dobrze grał zarówno pod koszem, jak i na obwodzie. Mimo że niejako regułą stało się, że słabo gramy pierwsze połowy to w Koszalinie już do przerwy osiągnęliśmy niezłą przewagę i graliśmy naprawdę nieźle - powiedział skrzydłowy PGE Turowa Zgorzelec, Marcin Stefański. Rzeczywiście tak było, gdyż zgorzelczanie trafili blisko 60 procent wykonywanych rzutów, a do tego popełnili tylko trzy straty.

AZS walczył, jednak bliżej niż na odległość ośmiu punktów nie mógł się zbliżyć do gości. Turów grał mądrze i utrzymywał swoją przewagę nad rywalem. Pod koniec trzeciej kwarty zgorzelczanie wygrywali już 69:56 i nic nie zapowiadało, że taki stan rzeczy miałby się zmienić, tym bardziej, że koszalinianie nie robili nic, co mogło by pozwolić im zmniejszyć straty.

Tak było jednak tylko w trzeciej kwarcie, gdyż już pierwsza minuta ostatniej części gry pokazała, że AZS nadal pozostaje w grze. Ponownie skuteczny był Oduok i dzięki niemu gospodarze przegrywali tylko 66:69! Wszystko dlatego, że drużyna trenera Pawła Turkiewicza nie potrafiła zdobyć żadnych punktów przez ponad cztery minuty tej kwarty. Gdy AZS zbliżał się na jeden punkt, to Turów zawsze odpowiadał i w końcówce więcej szczęścia było po stronie gości, którzy wygrali 83:77.

- Walczyliśmy, byliśmy dobrze przygotowani do tych pojedynków, jednak Turów był po prostu lepszy. Tym bardziej, że po stracie Dante Swansona mieliśmy tylko Igora Milicicia na pozycji rozgrywającego, a wyłączyć z gry jednego playmakera jest bardzo łatwo - komentował drugi trenera AZS Koszalin, Leszek Doliński.

AZS Koszalin - PGE Turów Zgorzelec 77:83 (18:23, 24:30, 18:16, 17:14)

AZS: Javier Mojica 25, George Reese 19, Igor Milicic 13, Ime Oduok 10, Przemysław Łuszczewski 9, Łukasz Diduszko 1, Adam Metelski 0, Piotr Urbański 0, Grzegorz Arabas 0.

PGE Turów: Damir Miljkovic 22, Tyus Edney 17, Chris Daniels 12, Robert Witka 10, John Turek 7, Bryan Bailey 4, Bartosz Bochno 3, Krzysztof Roszyk 2, Alex Harris 2, Marcin Stefański 2, Dragisa Drobnjak 2.

Źródło artykułu: