Adam Waczyński: Znam swoją wartość

- Znam swoją wartość. Ostatni sezon w Maladze wiele mi udał. Nie boję podjąć się wyzwania, żeby zwyciężać - mówi w rozmowie z nami Adam Waczyński, kapitan reprezentacji Polski.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Adam Waczyński Newspix / Marcin Szymczyk / Na zdjęciu: Adam Waczyński
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Po rzucie Mateusza Ponitki w meczu Rosją na turnieju w Hamburgu użył pan takiego sformułowania: "palimy race". Co ono oznacza w żargonie koszykarskim?

Adam Waczyński, kapitan reprezentacji Polski: To było nawiązanie do Jakuba Dłoniaka, który często powtarzał: "stoję w rogu i palę race". Takie sformułowanie bardzo nam się spodobało i postanowiliśmy wprowadzić je w obieg. Z tego miejsca pozdrawiam Kubę, którego bardzo miło wspominam z czasów gry w PLK. Jego język jest oryginalny, nie sposób znaleźć takiego drugiego człowieka, który w ten sposób nazywałby pewne elementy.

Ta krótka scenka pokazała, że w zespole panuje znakomita atmosfera. Reprezentacja Polski to zgrana grupa ludzi?

Jak najbardziej. Przez te cztery lata udało się wypracować pewne schematy, które znakomicie działają. Nie ma co ukrywać, że dobra atmosfera w zespole to ogromna zasługa trenera Taylora, który zaraża pozytywnym podejściem do wszystkiego. Każdy z nas ma ogromne chęci do przyjazdu na zgrupowanie kadry. Chcemy ze sobą spędzać czas i trenować. I to się przekłada na grę, która naprawdę może się podobać. Zrobiliśmy ogromny postęp, jeśli chodzi o zespołową koszykówkę.

ZOBACZ WIDEO Piotr Gruszka: Nie mieliśmy żadnych argumentów

Jak trenerowi udało się zbudować tę atmosferę?

Myślę, że najważniejszym elementem było znalezienie każdemu z nas odpowiedniej roli w zespole. Przez te cztery lata wiemy doskonale, co należy do naszych obowiązków i z czego trener będzie nas rozliczał. Między zawodnikami są dobre relacje, wózek pchamy w tę samą stronę. Chcemy podnieść koszykówkę z nizin, tak aby wróciła na swoje należyte miejsce.

Do pana trafia takie pozytywne myślenie Mike'a Taylora?

Tak, lubię taką filozofię. Zawsze staram się szukać pozytywnych aspektów, nawet po najgorszym meczu w karierze. Na tych dobrych stronach trzeba budować swoją pewność siebie.

Czy nieudane sparingi na początku okresu przygotowawczego były powodem do niepokoju?

Nie, wiedziałem, że ta forma przyjdzie. Byłem po kontuzji i to normalne, że potrzeba czasu na to, aby dojść do optymalnej dyspozycji. Jeśli nie jest się gotowym pod względem fizycznym, to popełnia się sporo błędów. Byłem spokojny, że wrócę na odpowiednie tory.

Z wiekiem rośnie świadomość swoich atutów i umiejętności?

Tak. Trzeba spokojnie dążyć do celu, który obrało się na samym początku. Nie można przejmować się małymi detalami.

Na ile Adam Waczyński zmienił się na przestrzeni lat? Wiele osób powtarza, że znacznie więcej uwagi poświęca pan takim elementom jak jedzenie, dobór odpowiednich ćwiczeń.

To prawda. Człowiek nie staje się młodszy, więc trzeba o siebie dbać. Lepiej później niż wcale... Staram się nie jeść za dużo, ale często i o odpowiednich porach. To mi pomaga. Przez rok schudłem siedem kilogramów. Uważam, że to dobry wynik.

Usłyszałem, że nawet podczas spotkań towarzyskich dba pan o dietę, unika napojów gazowanych.

Wyrzuciłem z domu wszystko, co zawiera cukier. Staram się pić tylko wodę, czasami z solą lub cytryną, tak aby odpowiednio nawadniać organizm.

Kiedy to się wszystko zmieniło?

W Maladze mamy taką kontrolę raz na dwa tygodnie. Badane są różne elementy - m.in. poziom zawartości wody i tłuszczu w organizmie. Miejscowy specjalista cały czas mi powtarzał, że te wyniki mogłoby być lepsze. Powoli i stopniowo poprawiałem je. I dobrze, bo czuję się znacznie lepiej.

Koszykarsko też się pan mocno zmienił. Dołożył pan kilka elementów do swojego arsenału. Mam na myśli grę w obronie i zbiórki.

Ten rok w Maladze wiele mnie nauczył. Poszedłem do lepszego zespołu, w którym musiałem zapracować na swoją pozycję. Trener ode mnie wymagał rzeczy, z którymi wcześniej nieco słabiej sobie radziłem. Mam na myśli zbiórkę, obronę i bieganie do szybkiego ataku. Taka lekcja była mi potrzebna, bo w dzisiejszych czasach nie można bazować tylko na jednym elemencie. Trzeba zaskakiwać rywali na różny sposób.

Strata siedmiu kilogramów sprawiła, że jestem znacznie szybszy. Mam więcej energii, by walczyć po obu stronach parkietu.

EuroBasket 2015 to był dla pana życiowy turniej. Pana nazwisko było odmieniane przez wszystkie możliwe przypadki. Teraz oczekiwania kibiców są ogromne, którzy znów chcą widzieć takiego Adama Waczyńskiego. Czuje pan tę presję?

Bardzo spokojnie do tego podchodzę. Nie wywieram na sobie żadnej presji. Kiedyś bardziej się "grzałem" i wiem, że to nic dobrego nie przynosiło. Znam swoją wartość. Rok w Maladze wiele mi udał. Nie boję podjąć się wyzwania, żeby zwyciężać.

Wygrana w Pucharze Europy tak pana zbudowała?

Tak. To były niesamowite emocje, trudno je opisać słowami. Kiedy podniosłem puchar, to czułem, że właśnie spełniłem jedno ze swoich marzeń.

A teraz Euroliga, w której notabene miał pan już okazję zagrać i zapunktować.

To fakt. Miałem wtedy 16-17 lat. Byłem w składzie galaktycznego Prokomu Trefla Sopot. Można powiedzieć, że debiut mam już za sobą.

Z perspektywy czasu odejście z Prokomu Trefla Sopot okazało się znakomitym posunięciem.

Myślę, że nie wyszło źle. Wtedy nie miałem szans na regularne występy w zespole z Sopotu. Poszedłem do Górnika Wałbrzych, w którym miałem sporo minut. To wiele mi dało. Cieszę się, że moja kariera potoczyła się w ten sposób.



Ile zwycięstw w fazie grupowej odniesie reprezentacja Polski koszykarzy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×