W rywalizacji Asseco Prokomu Sopot i Atlasa Stali Ostrów jest remis 2:2. Bez wątpienia ostrowscy koszykarze już teraz są sprawcami wielkiej niespodzianki. Przed początkiem rywalizacji w play off niewiele osób dawało szanse podopiecznym Andrzeja Kowalczyka na odniesienie choćby jednego zwycięstwa. Tymczasem Atlas zdołał już wygrać dwa pojedynki, a w pozostałych wcale nie ustępował swojemu rywalowi. To wszystko sprawia, że koszykarze z Ostrowa nie stoją w piątek na straconej pozycji.
Siłą ostrowskiej drużyny jest przede wszystkim zespołowość. W zespole Andrzeja Kowalczyka próżno szukać indywidualności. Wszyscy koszykarze grają z wielkim zaangażowaniem i za każdym razem zostawiają serce na boisku. W piątek Atlasowi sił na pewno nie zabraknie, ponieważ drużyna z Ostrowa miała sporo czasu na naładowanie akumulatorów po wyczerpujących bojach w ostrowskiej hali. Koszykarze Stali nie ukrywają, że widzą swoją szansę i do Sopotu jadą po zwycięstwo.
Prokom zagra natomiast pod niesłychaną presją. Ewentualna przegrana odbiłaby się z pewnością szerokim echem w koszykarskim światku. Rywalizacja z Atlasem pokazuje jednak dobitnie, że sopocianie nie są już tak silni jak w kilku ostatnich sezonach. Odpadnięcie w ćwierćfinale play off aktualnych Mistrzów Polski byłoby największą niespodzianką kilku ostatnich lat.
Wytypowanie zwycięzcy piątkowego spotkania jest szalenie trudnym zadaniem. Na papierze murowanym faworytem są sopocianie, którzy zagrają w dodatku przed własną publicznością. W Sopocie nikt nie dopuszcza myśli o porażce z Atlasem, który dysponuje przecież znacznie mniejszym budżetem. Należy jednak zauważyć, że każdy z czterech pojedynków był niesłychanie wyrównany. Jak słusznie zauważył koszykarz Stali, Łukasz Majewski z ewentualnej przegranej jego drużyny nikt tragedii robić nie będzie. Pytanie tylko, co stanie się w przypadku porażki ekipy Tomasa Pacesasa?
Początek piątkowego spotkania o godzinie 19:00.