Przed rozpoczęciem poniedziałkowego meczu Basketball Champions League z Telenetem Giants Antwerpia drużyna Rosy miała do obrobienia sześć punktów. W Belgii przegrała bowiem 69:75. Pierwsza kwarta spotkania w Hali MOSiR nie zapowiadała szczęśliwego zakończenia. Radomianie tracili bowiem do przeciwników pięć "oczek" (13:18).
W drugiej odsłonie wzięli się za odrabianie strat. Sygnał dał m.in. Marcin Piechowicz, dla którego, jak i pozostałych nowych zawodników zespołu prowadzonego przez Wojciecha Kamińskiego, był to debiut przed własną publicznością. Były gracz MKS-u Dąbrowa Górnicza dwoił i troił się w defensywie. Jednymi z najlepszych strzelców gospodarzy byli natomiast Patrik Auda i Kevin Punter. Pierwszy zdobył 18, zaś drugi - 17 "oczek". Po początkowych dwudziestu minutach Amerykanin nie miał jednak na koncie zdobyczy punktowej.
- Nie miałem dobrej pierwszej połowy, miałem problemy z faulami, ponadto nie potrafiłem znaleźć odpowiedniej skuteczności, każdy to widział - przyznał 24-latek. Później zdecydowanie się rozkręcił, złapał odpowiedni rytm, kończąc zawody ze skutecznością 6/17, trzema asystami i taką samą liczbą zbiórek. Pracował także w defensywie.
- Najważniejsza była w tym spotkaniu nasza obrona. To ona dała nam szanse na wyprowadzenie kontr i wyjście na prowadzenie. Walczyliśmy przez pełne 40 minut - podkreślił.
Zaprezentował się zatem podobnie jak w Antwerpii, kiedy zapisał na swoim koncie również 17 "oczek". Wtedy jednak nie mógł się cieszyć z triumfu swojej ekipy. W piątkowy wieczór będzie miał kolejną okazję do występu w radomskiej hali. O godz. 19 Rosa podejmie bowiem GTK Gliwice w starciu drugiej kolejki Polskiej Ligi Koszykówki.
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Taki mecz jak z
Danią drugi raz nie może się powtórzyć