Rottweilery były bardzo głodne tego zwycięstwa i pożarły rywali. Podopieczni Michała Barana nie byli w stanie w żaden sposób przeciwstawić się rozpędzonym włocławianom.
Obok końcowego wyniku należy zwrócić uwagę na zbiórki. W rubryce przyjezdnych było ich aż 42, po stronie gospodarzy 22. Ale Anwil dominował w każdym elemencie. Ich siedmiu graczy zapisało na swoim koncie 8 i więcej punktów, a cała ekipa zanotowała 55 procent skuteczności rzutów z gry.
Od pierwszych minut nie było wątpliwości, która drużyna jest faworytem. Dobrze zaczął Jarosław Zyskowski, ale ogólnie trudno zarzucić cokolwiek komukolwiek wśród gości.
Już w drugiej kwarcie zespół Igora Milicicia miał aż 27 punktów przewagi. Przed przerwą gospodarze zaliczyli serię ośmiu oczek z rzędu, co mogło napawać optymizmem, że po przerwie coś się zmieni.
Tak się jednak nie stało. Po zmianie stron Anwil wyprowadził serię ciosów i objął prowadzenie 61:29. Krośnianie popełniali proste błędy i nie mogli zdziałać zupełnie nic. W żaden sposób nie mogli się przeciwstawić włocławianom bo grali po prostu źle. Nawet bardzo.
Ostatecznie goście wygrali 88:57. 15 punktów zaliczył Zyskowski, a bezbłędny Josip Sobin - Chorwat miał stuprocentową skuteczność rzutów z gry (7/7) - dołożył 14 oczek i 9 zbiórek. Po słabej inauguracji w Krośnie otworzył się też Michał Nowakowski - wykorzystał 4 z 5 prób zza łuku.
Miasto Szkła, które przed rokiem ograło Anwil 78:71, musi o tym meczu zapomnieć i to jak najszybciej. Najlepiej natychmiast.
Miasto Szkła Krosno - Anwil Włocławek 57:88 (13:20, 14:26, 9:27, 21:15)
Miasto Szkła: JayVaughn Pinkston 15, Anton Gaddefors 10, Jakov Mustapić 10, Devante Wallace 8, Krzysztof Jakóbczyk 5, Grzegorz Grochowski 4, Davis Lejasmeiers 3, Dariusz Oczkowicz 2, Seid Hajrić 0, Marcin Sroka 0.
Anwil: Jarosław Zyskowski 15, Josip Sobin 14, Michał Nowakowski 12, Ivan Almeida 11, Szymon Szewczyk 10, Paweł Leończyk 9, Jaylin Airington 8, Ante Delas 5, Kamil Łączyński 4, Rafał Komenda 0, Damian Ciesielski 0.
ZOBACZ WIDEO: Radosław Majdan: Nie popadajmy w euforię. Piłkarze Armenii bardzo ułatwili nam zadanie