Polpharma nie poszła za ciosem. Ameenowi Tanskley'owi nadal daleko do lidera

Materiały prasowe / Daniel Szczypior sportowa.com.pl / Polpharma Starogard Gdański
Materiały prasowe / Daniel Szczypior sportowa.com.pl / Polpharma Starogard Gdański

Nie tak wyobrażali sobie pierwsze spotkanie przed własną publicznością koszykarze Polpharmy Starogard Gdański. Kociewskie Diabły uległy po dogrywce Treflowi Sopot 90:94, a w ich szeregach znów słabo spisał się Ameen Tanksley.

Po efektownej inauguracji nowego sezonu PLK w wykonaniu Farmaceutów na Kociewiu powiało sporym optymizmem. Kibice mieli nadzieję, że ich ulubieńcy pójdą za ciosem w derbowym pojedynku z Treflem Sopot, tak się jednak nie stało.

Polpharma swój styl rywalowi była w stanie narzucić jedynie na początku meczu, w którym szybko osiągnęła 10 punktów przewagi. Z czasem rywalizacja bardzo się wyrównała, a dużo więcej spokoju w jej decydujących momentach zachowywali przyjezdni. Co prawda gospodarze doprowadzili jeszcze do dogrywki dzięki Joe Thomassonowi oraz kapitalnemu Andriji Bojicowi, lecz w dodatkowym czasie gry dominowali goście, którzy w swoim składzie mieli opanowanych weteranów, jak Nikole Markovica czy Filipa Dylewicza. Po zakończeniu poniedziałkowej rywalizacji trener Kociewskich Diabłów Milija Bogicević zwrócił uwagę na to, jak dużo błędów własnych popełniali jego podopieczni.

- Zaczęliśmy dobrze, szczególnie w obronie - analizował Bogicevic. - Powinniśmy wykorzystać ten moment, ale niestety w drugiej kwarcie popełniliśmy zbyt dużo błędów własnych. Trefl nic nie zrobił, może jedynie wejście Mielczarka sprawiło nam trochę problemów. Przede wszystkim myślę, że o naszej porażce zadecydowały proste błędy, które robiliśmy. Nie trafialiśmy w prostych sytuacjach, to się ktoś poślizgnął albo podał źle piłkę. W samej końcówce mieliśmy 5 punktów przewagi, ale zrobiliśmy dwie straty, poszły szybkie kontrataki. Takich rzeczy nie można robić. Szkoda, że nie udało się wygrać pierwszego meczu u siebie. Chcę podziękować kibicom, bo atmosfera była wspaniała. Myślę, że w następnym meczu razem sprawimy, że wygramy - podsumował Serb.

W Polpharmie tym razem nieco gorszy dzień mieli liderzy. Między innymi Marcin Flieger nie był już tak skuteczny, jak podczas pierwszego meczu w Szczecinie. - Mieliśmy plan, wiedzieliśmy jak grać - tłumaczył Flieger. - W pierwszej kwarcie
realizowaliśmy założenia, ale w drugiej gdzieś zgubiliśmy swój rytm, popełnialiśmy straty. Myślę, że właśnie przez nie źle wracaliśmy do obrony, traciliśmy punkty z kontry i pozwoliliśmy Treflowi poczuć grę. Oni wrócili do swojego rytmu, zrobił się wyrównany mecz. W dogrywce dwa otwarte rzuty Markovica zadecydowały o ich zwycięstwie - przyznał kapitan starogardzian.

ZOBACZ WIDEO Droga do sławy. Robert Lewandowski obronił pracę licencjacką

Zastanawiać w dalszym ciągu może również dyspozycja Ameena Tanksleya. Amerykaninowi szybko została przypięta łatka świetnego strzelca, mówiło się wprost, że właśnie gracz ten będzie liderem starogardzian w nowym sezonie PLK. Na razie licznik 25-latka zatrzymał się jednak na 2 punktach. W poniedziałek obwodowy zza oceanu przebywał na parkiecie zaledwie 10 minut.

- Nasza rotacja była utrudniona, bo na pozycji Tanksleya musimy kombinować z polskimi zawodnikami - odniósł się do sytuacji Amerykanina, Milija Bogicevic. - Myślę, że miał on jednak wystarczająco dużo czasu na początku, aby się pokazać. Chłopak dobrze trenuje i wierzę, że wróci do optymalnej formy. Okaże się w następnym meczu - skwitował Serb.

Komentarze (0)