Koszykarze Miasta Szkła Krosno wyszli z ogromnych opresji. W pierwszej połowie King Szczecin całkowicie zdominował gospodarzy, notując od stanu 17:13, serię 18 punktów z rzędu. Nikt nie spodziewał się wówczas horroru z happy-endem.
- Był to bardzo dziwny mecz. Z piekła do nieba. Myślę, że pierwsza połowa była w naszym wykonaniu kompromitująca. Nie miało to nic wspólnego z koszykówką - mówi bez ogródek trener Michał Baran. - Bardzo szybko nasze morale spadło na sam dół. King Szczecin mógł zamknąć ten mecz spokojnie w trzech kwartach - tłumaczy.
Krośnieńska maszyna rozkręcała się powoli, jednak w trzeciej kwarcie była już prawdziwym TGV. Fani Miasta Szkła napędzali ją swoim dopingiem, wspierając zawodników na stojąco. To przyniosło wielki skutek.
- Pokazaliśmy charakter i tego nam nikt nie odbierze. Wielkie serce do gry zrekompensowało nam nasze braki - mówi Baran. - Mecz mógł się podobać kibicom. Dla nas jest to bardzo ważne zwycięstwo. Mamy ciężki terminarz, na dodatek graliśmy bez pierwszego rozgrywającego. Mimo tego byliśmy w stanie odrobić ponad 20 punktów straty - przyznaje.
W sobotnim spotkaniu w barwach gospodarzy zadebiutował Peter Alexis. Gwiazdą wieczoru był jednak Anton Gaddefors, który zdobył 29 punktów. Świetnie spisał się również Jakov Mustapić (17 punktów) czy JayVaughn Pinkston, który miał najwyższy wskaźnik efektowności w zespole (28).
- Pierwsza połowa była fatalna. Później jednak podnieśliśmy się i pokazaliśmy jaja. Dziękuje kibicom, którzy nie odwrócili się od nas i w najważniejszych momentach meczu nas wspierali. Dalej czeka nas ciężka praca. Terminarz nie jest łatwy i musimy być skoncentrowani przez całe spotkania - dodaje Marcin Sroka.
W następnej kolejce drużyna z Krosna zagra na wyjeździe z Treflem Sopot.
ZOBACZ WIDEO Wielka wpadka sędziego, Barcelona pokonała Malagę [ZDJĘCIA ELEVEN]