Do przykrego zdarzenia doszło pod koniec czwartej kwarty, rozgrywanego o 21:30 czasu polskiego meczu. Przy wyniku 106:99 dla Nets, Dennis Schroder, w trakcie wejścia pod kosz, nastąpił na nogę kryjącego go rywala w taki sposób, że jego lewa stopa uległa bardzo mocnemu wygięciu. Rozgrywający Atlanty Hawks nie był w stanie kontynuować gry i musiał opuścić parkiet. Nie dał rady jednak uczynić tego o własnych siłach.
Po całym zdarzeniu, gra drużyny Mike'a Budenholzera mocno się posypała i ostatecznie Nets wygrali 116:104. Goście nie potrafili w końcówce dogonić rywali, kiedy zabrakło ich lidera, choć wcześniej doprowadzili do remisu - po 99 - pomimo sporego deficytu. Ból, jaki odczuwał Schroder, musiał być ogromny, co było widać po reakcji jego samego po wylądowaniu na parkiet.
Rentgen nie wykazał jednak poważniejszych uszkodzeń, w związku z czym sam zawodnik ma nadzieję, że zdolny będzie do gry już w czwartek, kiedy to Hawks zmierzą się z Chicago Bulls. - Taki mam plan, ale nie wiem, czy tak się stanie - stwierdził niemiecki koszykarz.
Schroder skomentował także porażkę swojej ekipy, której być może by nie było, gdyby był on w stanie grać do samego końca. - Włożyliśmy wiele wysiłku w to, aby wrócić w tym meczu do gry. W czwartej kwarcie odrobiliśmy 14 puntów straty, Marco Belinelli trafiał trudne rzuty. To smutne, że przegraliśmy, ale taka jest koszykówka - dodał.
24-letniego rozgrywającego na pewno zabraknie tym samym w kolejnym spotkaniu Hawks, które rozegrane zostanie jako back-to-back, czyli dzień po starciu z Nets. W poniedziałek rywalem graczy z Atlanty będzie zespół Miami Heat. Pod nieobecność Schrodera, w podstawowym składzie Jastrzębi powinien się pojawić Malcolm Delaney.
ZOBACZ WIDEO: Piękny gest Marcina Lewandowskiego. Odda swoją gażę