Anwil od początku meczu zadziwiał, ponieważ częściej kierował piłkę pod kosz, aniżeli rzucał z dystansu. Dodatkowo zagrania Marko Brkicia i Paula Millera były skuteczne. To spowodowało szybką reakcję trenera gospodarzy Tomasa Pacesasa, który po zaledwie trzech i pół minutach gry zmienił pod koszem Adama Hrycaniuka, na Pata Burke’a. Ruch ten opłacił się Litwinowi, gdyż Burke dominował pod tablicami i już w pierwszej połowie miał na swoim koniec sześć zbiórek.
Ten element gry był najbardziej widoczny w grze obu zespołów. Osłabiony Anwil odstawał od Asseco Prokomu w klasyfikacji zbiórek, a najbardziej znamienny był fragment, w którym sopocianie rozgrywając długie akcje trzykrotnie zbierali piłkę w ataku i konstruowali je od nowa. Zdajemy sobie sprawę z tego, że nasz skład jest zdziesiątkowany i pod koszem brakuje nam siły, jednak próbujemy to w różny sposób nadrobić - mówił skrzydłowy Anwilu, Bartłomiej Wołoszyn. Asseco Prokom już do przerwy miał o dziesięć zbiórek więcej, niż włocławianie, a w całym meczu trzynaście.
Wiele dobrego do gry Anwilu wnosił Ian Boylan, który z łatwością zdobywał punkty, a także świetnie grał w obronie. Mankamentem było jednak to, że szybko złapał trzy faule i w połowie drugiej kwarty musiał zejść na ławkę rezerwowych. Mimo to miał już na swoim koniec 15 punktów i trzy przechwyty. Po stronie gości nie do zatrzymania był, zgodnie z przewidywaniami, Qyntel Woods, który z łatwością ogrywał Wołoszyna i w kilku akcjach koledzy z zespołu zostawiali mu piłkę, a ten kozłował ją przez całe boisko i sam kończył atak swojej drużyny.
Pierwszą większą przewagę uzyskali gospodarze, którzy trzecią kwartę rozpoczęli od wyniku 8:0. Autorem sześciu z tych punktów był David Logan, drugi obok Woodsa bohater tego meczu. Razem ci dwaj koszykarze rzucili ponad połowę punktów dla swojej drużyny i punktowali w takich momentach, w których było to najbardziej potrzebne ich drużynie. Logan w końcówce świetnie rozgrywał mijając raz za razem Andrzeja Plutę, a jego wyższy kolega punktował jak na zawołanie.
Cieszę się, że Qyntel Woods jest w naszym zespole i mogę korzystać z jego umiejętności. To jest topowy zawodnik nie tylko Polski i Europy, ale i świata. Stwarza nam ogromną przewagę i jest wielkim atutem w konfrontacji z innymi zespołami, dlatego będziemy z niego korzystać w każdym meczu - chwalił swojego zawodnika Tomas Pacesas, trener Asseco Prokomu Sopot.
Anwil jednak odbudował się i zaczął kontrolować grę. Czwartą kwartę, odwrotnie niż w trzecich dziesięciu minutach, rozpoczął od wyniku 6:0 i po czterech punktach z rzędu Pluty było tylko 70:68 dla Asseco Prokomu. Co gorsza dla mistrzów Polski Anwil wstrzelił się z dystansu. Cztery trójki z rzędu trafili koszykarze Igora Griszczuka i prowadzili już 82:76. Wtedy jednak za faule zaczęli schodzić najlepsi gracze włocławian. Najpierw boisko opuścił Miller, a po chwili Boylan.
Do akcji ponownie weszli Logan z Woodsem, którzy rozgrywali najważniejsze akcje, w tym tę, w której ten pierwszy podał za linię 6,25 cm na skrzydło do swojego wyższego kolegi. Woods z zimną krwią wykorzystał spóźnienie Wołoszyna i było 93:89. Anwil próbował jeszcze gonić. Na 50 sekund przed końcem meczu trafił Łukasz Koszarek i zmniejszył straty do dwóch punktów (91:93). Były to jednak jedyne punkty reprezentacyjnego rozgrywającego, a zarazem ostatnie włocławian w tym meczu. Koszarek nie zaliczy go do udanych. Oprócz pięciu asyst, zapisał na swoim koncie także tyle samo strat i trafił tylko jeden z dziewięciu rzutów z gry. Asseco Prokom wygrał 97:91.
Stan rywalizacji: 1 - 0 dla Asseco Prokomu
Asseco Prokom Sopot - Anwil Włocławek 97:91 (26:22, 15:20, 29:20, 27:29)
Asseco Prokom: Woods 27, Logan 23, Ewing 12, Dylewicz 9, Zamojski 8, Burke 8, Burrell 8, Hrycaniuk 2, Brazelton 0, Łapeta 0, Szczotka 0.
Anwil: Brkić 22, Pluta 20, Adams 17, Boylan 16, Miller 12, Koszarek 2, Wołoszyn 2, Gabiński 0.