W piątkowy wieczór Stelmet BC Zielona Góra pewnie pokonał we własnej hali AZS Koszalin 102:79, przełamując serię trzech porażek z rzędu w PLK. - Przede wszystkim celowaliśmy w zwycięstwo, bo ostatnio nam nie szło. To był dla nas trudny moment, zanotowaliśmy trzy porażki na wyjazdach. Teraz chcieliśmy dobrze pokazać się przed naszymi kibicami. Pokazaliśmy fajną koszykówkę, wszyscy weszli na parkiet - o to chodzi - komentuje Przemysław Zamojski.
W drużynie z Koszalina ponownie występuje Qyntel Woods, z którym Zamojski w przeszłości grał w barwach Asseco Prokomu. - Mieliśmy bardzo dobre relacje. Córka Qyntela jest w podobnym wieku, co mój starszy syn. Szybko złapałem z Woodsem dobry kontakt. 2,5 roku wspólnego grania było świetnym okresem. Dla mnie to był najlepszy gracz w historii PLK, może obok Milana Gurovicia. Lekcje, które można było od niego wyciągać zaprocentowały - wspomina reprezentant Polski.
W piątkowym pojedynku w hali CRS górą był Zamojski, który zanotował lepszy występ indywidualnie (20 punktów Zamojskiego, 9 oczek Woodsa), a także drużynowo (wygrana Stelmetu BC różnicą 23 punktów). - Za nim trochę ciężki okres. Jak odbudował się w AZS Koszalin, wyjechał do Francji i zerwał więzadło w kolanie. Po roku przerwy od koszykówki, teraz jest już zdrowy i wszystko jest z nim w porządku. Jak na 36 lat, to widać, że rusza się całkiem nieźle. Jego manewrów i ruchów się nie zapomina - mówi Zamojski.
ZOBACZ WIDEO: Igrzyska dały w kość Kusznierewiczowi. "Fatalnie przyciąłem nogę, krew lała się po całej łódce"