Do szczecińskiej drużyny mogły powrócić koszmary ze wcześniejszych spotkań. Niezwykłą skuteczność przeciwko Kingowi miała Rosa Radom (17/26 celnych prób za trzy punkty). Dobrze radził sobie również PGE Turów Zgorzelec (8/17). Mecz 7. kolejki kapitalnie rozpoczęli Czarni Słupsk. W pierwszej połowie trafili 8/10 prób z dystansu. Po przerwie jednak ich skuteczność spadła - 4/14 i King pewnie zwyciężył 96:83.
- Trener nam obiecał, że przestaną trafiać. Niemożliwe, żeby każdy zespół grający przeciwko nam trafiał wszystkie rzuty. Cierpliwie czekaliśmy. Zaczęliśmy mocniej kryć ich rzucających i to przyniosło efekt - przyznaje skrzydłowy Kinga Szczecin.
Dla gospodarzy był to bardzo istotny mecz, bo nie mogli sobie pozwolić na kolejną porażkę. Pomimo zwycięstwa ich bilans nadal jest daleki od drużyn walczących o play-offy (4-5). - Powiedzieliśmy sobie, że to jest dobry moment, żeby odbić się i pokazać swój potencjał. Udowodniliśmy to w tym meczu. Od początku do końca graliśmy mocną agresywną obronę. Atak sam przyszedł - ocenia Łukasz Diduszko.
Za Kingiem Szczecin seria porażek. Teraz zespół budowany od podstaw chciałby odnieść kilka zwycięstw z rzędu. Najbliższa szansa 17 listopada w domowym pojedynku z Asseco Gdynia. - Początek meczu był trochę nerwowy w naszym wykonaniu, bo bardzo chcieliśmy się przełamać i pokazać naszą klasę. Te trzy porażki to mały kryzys, z którego mam nadzieję wyjdziemy tym zwycięstwem i zaczniemy regularnie wygrywać - wierzy nasz rozmówca.
ZOBACZ WIDEO: Artur Boruc: Cieszę się z tego, co osiągnąłem i niczego nie żałuję