Po 27-punktowej porażce w pierwszym meczu przeciwko Houston Rockets, koszykarze Portland Trail Blaizers mieli przed rozpoczęciem drugiego spotkania we własnej hali mieli tylko jeden cel - odnieść wygraną. Podopieczni Nate Mcmillana nie mieli jednak łatwego zadania, ale w swoich szeregach mieli Brandona Roy’a.
- Ludzie, to jest bardzo trudna i ciężka sprawa wygrywać mecze w fazie play off. To zabiera dużo czasu i pracy, żeby tutaj być i wygrywać - powiedział Roy, bohater spotkania. Rzucający gospodarzy zdobył w tym meczu aż 42 punkty i poprowadził swój zespół do pierwszej od sześciu lat wygranej w fazie play off.
Roy dostał znakomite wsparcie od swojego silnego skrzydłowego LaMarcusa Aldridga, który w swoich statystykach zapisał 27 punktów i 12 zbiórek. - Teraz wiemy już, co musimy zrobić i jak musimy grać. Musi to być twarda gra fizyczna oraz mieć wiarę w zwycięstwo - mówił Aldridge.
Końcówka spotkania w Rose Garden w Portland była bardzo nerwowa. Gospodarze prowadzili 104:97, ale „Rakiety” się nie poddawały. Straty do czterech oczek celną trójką zmniejszył Aaron Brooks, po chwili ten sam zawodnik kolejnym celnym rzutem zza linii 7,24 doprowadził do stanu 105:103, ale do zakończenia meczu pozostawało już tylko 1,5 sekundy. Gdy dodatkowo dwa rzuty celne trafił Rudy Fernandez jasne stało się, żę zwycięstwo zostanie w Portland.
Rockets oprócz porażki stracili również swojego doświadczonego środkowego Dikembe Mutombo, który po jednym z podkoszowych starć z Gregiem Odenem upadł na parkiet i został z niego zwieziony na noszach. Mutombo nabawił się urazu w lewym kolanie po zaledwie 100 sekundach pobytu na parkiecie w pierwszej kwarcie meczu.
Żadnych problemów z odniesieniem drugiego zwycięstwa w starciach z Detroit Pistons nie miała ekipa Cleveland Cavaliers. Niesamowicie skupiony i zmobilizowany LeBron James wywalczył dla „Kawalerzystów” 29 punktów, 13 zbiórek i 6 asyst, a jego drużyna wygrała 94:82.
King James był nie do zatrzymania, a dowodem na to było zachowanie Amira Johnsona. Skrzydłowy „Tłoków”, podczas jednego z kolejnych wejść pod kosz Jamesa, próbował z całej siły powalić lidera rywali na parkiet. James się nie dał, a w jego obronie stanęli wszyscy koledzy z zespołu. Doszło do przepychanki, jednak sędziowie zdołali opanować sytuację i obyło się bez żadnych wykluczeń. To wydarzenie jednak tylko zmobilizowało gospodarzy do znakomitej gry i po trzech kwartach było 77:50.
- To były piękne - cieszył się Mo Williams z gry swojego zespołu w pierwszych 36 minutach meczu. Jeszcze dalej poszedł James. - Pierwszych siedem kwart w meczach numer 1 i 2 było potężną koszykówką w naszym wykonaniu. Nie chcemy takiej dyspozycji wypuścić, tak jak dzisiaj w czwartej kwarcie powiedział James.
W czwartej kwarcie meczu losy się jednak odwróciły i to zawodnicy Detroit Pistons zaczęli odrabiać straty. Dzięki runowi w czwartej kwarcie 27:5 zdołali zmniejszyć straty do 8 punktów.
- Straciliśmy naszą koncentrację. Wiedzieliśmy o tym, ale trudno nam było ponownie zaskoczyć. Wydaje mi się jednak, a raczej jestem o tym przekonany, że takie rzeczy się już nie zdarzą w przyszłości - powiedział Mo Williams.
Ostatecznie jednak Cavaliers zdołali dowieźć wygraną do końcowej syreny i objąć prowadzenie 2:0 w serii. Teraz rywalizacja przeniesie się do hali Palace of Auburn Hills w Detroit.
Na wielkie emocje nie zapowiadało się również w hali Staples Center w Los Angeles, gdzie Lakers gościli Utah Jazz. „Jeziorowcy” od początku meczu prowadzili spokojnie, a ich przewaga cały czas krążyła wokół 10 punktów. Nerwowo zaczęło się w końcówce, kiedy to wynik brzmiał 109:106 dla gospodarzy, a piłka była w posiadaniu „Jazzmanów”. W kluczowej dla losów meczu akcji piłkę stracił jednak Carlos Boozer, a gospodarze od tego czasu zdobyli kilka punktów z rzędu i po celnej trójce Trevora Arizy było 116:108.
Lakers zaczęli spotkanie od mocnego uderzenia, zdobywając w pierwszej kwarcie aż 41 punktów, grając na 85 procentowej skuteczności rzutów z gry.
Była to 195 wygrana trenera Phila Jacksona w fazie play off. Jest to najlepsze osiągnięcie spośród wszystkich szkoleniowców.
- Zagraliśmy zdecydowanie lepiej w porównaniu z pierwszym meczem. Nadal nie udało nam się jednak pokonać rywali. Mieliśmy swoje szanse na wygraną w tym meczu, jednak kluczowe w ostatnich akcjach to rywale byli skuteczniejsi - powiedział po meczu Boozer, który w całym meczu wywalczył 20 punktów i zebrał z tablic 10 piłek.
Wyniki:
Cleveland Cavaliers - Detroit Pistons 94:82
(L.James 29 (13 zb), M.Williams 21, D.West 20 - R.Hamilton 17, R.Stuckey 14, W.Bynum 13)
Stan rywalizacji: 2:0 dla Cleveland Cavaliers
Portland Trail Blaizers - Houston Rockets 107:103
(B.Roy 42, L.Aldridge 27 (12 zb), R.Fernandez 11 - A.Brooks 23, V.Wafer 21, R.Artest)
Stan rywalizacji: 1:1
Los Angeles Lakers - Utah Jazz 119:109
(K.Bryant 26, P.Gasol 22, L.Odom 19 - D.Williams 35, C.Boozer 20 (10 zb), R.Brewer 14)
Stan rywalizacji: 2:0 dla Los Angeles Lakers