19 punktów, 12 zbiórek i 13 asyst - to linijka Lonzo Balla, debiutanta Los Angeles Lakers, w meczu przeciwko Milwaukee Bucks. Zawodnik potrzebował niespełna miesiąca rozgrywek, by osiągnąć pierwsze triple-double w NBA, ale co ważniejsze - został najmłodszym graczem w historii, który tego dokonał.
Ball w starciu z Bucks miał dokładnie 20 lat i 15 dni, dzięki czemu pobił rekord należący od lat do LeBrona Jamesa. Lider Cleveland Cavaliers swoje pierwsze triple-double zanotował w wieku 20 lat i 20 dni (sezon 2004/05). - Niezbyt mnie to interesuje. Przegraliśmy, więc nie ma to dla mnie większego znaczenia - skomentował po spotkaniu młody gracz Jeziorowców.
Choć Lonzo nie ma jeszcze większego doświadczenia w najlepszej lidze koszykówki, już porównuje się go m.in. do Jasona Kidda - byłego koszykarza, a obecnego trenera Bucks. - Ball potrafi grać w koszykówkę i będzie potrafił też sprawić, że jego koledzy będą grać lepiej. Triple-double niedługo stanie się dla niego normą - powiedział Kidd.
Dla Balla był to 13 mecz w tym sezonie, ale pierwszy, w którym trafił przynajmniej 50 procent rzutów z gry (7/12). Póki co to jego największy mankament, bowiem średnio trafia 31,4 proc. prób z gry, 25 proc. z dystansu i 50 proc. z linii rzutów wolnych.
ZOBACZ WIDEO: Kosecki i Saganowski bronią decyzji dotyczącej Krychowiaka. "Łatwo jest zawodnika przetrenować"