[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Bilans 7:1 to jedno, ale gra Anwilu Włocławek robi duże wrażenie. To najładniej grający zespół w PLK w tym momencie.[/b]
Paweł Leończyk, koszykarz Anwilu Włocławek: Od początku sezonu staramy się w ten sposób właśnie grać. Nie wyszło nam w Zgorzelcu, choć mieliśmy 20 punktów przewagi. Przegraliśmy na własne życzenie, ale z drugiej strony może taka nauczka była nam potrzebna na przyszłość. W PLK nie można tracić koncentracji nawet na moment, bo rywale to szybko wykorzystują.
Sporo zachwytów jest nad grą Anwilu. Chyba słusznie?
Cieszę się, że ludzie z zewnątrz chwalą naszą grę. Zgodzę się z tym, że gramy ładną koszykówkę dla oka. Staramy się szybko pchać piłkę do ataku, ale nie na wariata. To jest wszystko w ramach pewnej taktyki, którą sobie wcześniej ustaliliśmy. Wiemy, co mamy robić na boisku.
Jest pan jednym z nielicznych koszykarzy, którzy zostali w Anwilu z poprzedniego sezonu. Jak Anwil zmienił się w okresie letnim?
Zmieniły się na pewno nazwisko. Pojawiło się sporo nowych twarzy. W samym systemie też zaszły pewne korekty, ale większość pozostała taka sama. To nie jest tak, że wymyśliliśmy coś nowego i nagle gramy kompletnie inaczej. Mamy po prostu innych zawodników, którzy są bardziej predysponowani do szybkiej gry.
Anwil gra piekielnie szybko, za szybko dla rywali.
Nie chcę powiedzieć, że zwycięstwa przychodzą nam łatwo, ale wszyscy widzą, że wygrywamy sporą różnicą, co nas bardzo cieszy. Mamy szeroki skład, każdy daje coś od siebie, dokłada tę przysłowiową "cegiełkę" do zwycięstw. Podoba mi się, że mamy zbilansowany skład - jesteśmy groźni na obwodzie, ale i pod koszem.
Wydaje się, że Paweł Leończyk idealnie do takiej gry pasuje.
To prawda. Bardzo lubię taką grę. Już w tamtym sezonie było wiele takich sytuacji, że po zbiórce w obronie szybko przemieszczałem się na pole ataku.
To też zauważył trener, który chciał mieć pana w drużynie. To pan jako pierwszy przedłużył umowę. Były w ogóle inne oferty?
Pojawiły się inne propozycje, ale nie ukrywam, że najbardziej czekałem na ofertę z Włocławka. Sporo rozmawiałem z trenerem w okresie letnim, który przekazywał mi informację, jak wygląda sytuacja w klubie. Gdy tylko wyjaśniła się przyszłość, to od razu usiedliśmy do rozmów. Szybko się dogadaliśmy.
W meczu z Asseco Gdynia po cichu, niepozornie skompletował pan double-double na poziomie 22 punktów i 15 zbiórek. Cyfry robią wrażenie.
Znasz mój styl. Ja nie kozłuję piłki między nami, nie robię potężnych wsadów. Po prostu robię swoje na boisku. Staram się wykorzystywać moje atuty, nie biorę się za te rzeczy, których nie umiem.
Duża w tym zasługa Kamila Łączyńskiego, który obsługuje pana świetnymi podaniami.
Jest między nami nić porozumienia. Kamil świetnie czyta grę, potrafi doskonale wypatrzyć zawodnika na otwartej pozycji. Grać z takim rozgrywającym to duża frajda i przyjemność.
Na koniec muszę zapytać o Ivana Almeidę, bo tacy gracze rzadko do Polski przyjeżdżają. Ma luz, spokój w grze, jest takim cichym zabójca. Jak się z nim współpracuje?
Trochę mu zazdroszczę tego luzu na boisku. On jest pewny swoich zagrań. Potrafi się odnaleźć w tłoku. Czasami decyduje się na takie zagrania, że aż przecieram oczy z wrażenia. Dużo nam daje po obu stronach parkietu.
ZOBACZ WIDEO: Świetne widowisko w Maladze! Baskonia z pierwszą wyjazdową wygraną