Pomimo problemów kadrowych i fatalnej pierwszej połowy MKS pokonał Rosę Radom i zachował miano niepokonanego na własnym terenie - było to już piąte kolejne zwycięstwo w hali Centrum.
- Na pewno był to bardzo trudny mecz dla nas. Mieliśmy w tym tygodniu duże problemy z właściwym trenowaniem, bo nie było 10 zawodników do gry pięć na pięć - komentuje mecz Michał Gabiński.
Na skutek tych problemów popularny "Gabi" rozpoczął mecz w pierwszej piątce po raz pierwszy w tym sezonie. Spowodowane jest to poważną kontuzją kolana Jakuba Parzeńskiego. W składzie nie pojawił się też Thomas Massamba, którego w barwach MKS już nie zobaczymy.
Pomimo tych braków i fatalnej pierwszej połowie dąbrowianie pokazali charakter. - Wiedzieliśmy, że Rosa jest w stanie zagrać jedną bardzo dobrą połowę i to się potwierdziło. W pierwszej grali koncertowo na dużej skuteczności - mówi Gabiński.
Trudno się z nim nie zgodzić. Radomianie po pierwszej połowie prowadzili 53:37 kończąc ją trzema akcjami trzypunktowymi. Po zmianie stron defensywa MKS-u w końcu jednak znalazła receptę w głównej mierze na zatrzymanie Kevina Puntera i Ryana Harrowa.
16 punktów straty sprzed przerwy gospodarze "skasowali" w 6 minut, gdy zza łuku trafił Paulius Dambrauskas i na tablicy wyników był remis 60:60. - Ukłony dla zespołu i kolegów, że nikt nie spuścił głowy. Pomimo, że nie układało to tak, jak chcieliśmy to udało się ten mecz wygrać - zakończył podkoszowy MKS.
ZOBACZ WIDEO Gwiazdy zapadły w zimowy sen - zobacz skrót meczu Atletico Madryt - Real Madryt [ZDJĘCIA ELEVEN]