Skrzydłowy dąbrowskiego zespołu notuje w obecnym sezonie na swoim koncie 12,9 punktu, 3 zbiórki i 1,8 asyst. Gra na fenomenalnej skuteczności 68 procent rzutów z gry, w tym 50 procent z dystansu.
Gra pewnie, agresywnie i co najważniejsze równo. W wygranym 86:84 starciu z Anwilem Włocławek zaliczył 15 punktów. To on w kluczowych momentach trafiał najważniejsze rzuty - najpierw zza łuku, a potem z narożnika równo z końcową syreną czasu akcji.
Bartłomiej Wołoszyn ma swój duży wkład w to, że MKS Dąbrowa Górnicza znajduje się w ligowej tabeli na drugim miejscu o jedną wygraną za Anwilem Włocławek.
*****
Krzysztof Kaczmarczyk, WP SportoweFakty: Hit PLK nie zawiódł pod żadnym względem. Emocje do samego końca, efektowne akcje i wysoki poziom. Czego chcieć więcej?
Bartłomiej Wołoszyn, zawodnik MKS Dąbrowa Górnicza: Patrząc na jakich miejscach w tabeli były zespoły przed tym meczem, to taki pojedynek najlepiej grających drużyn w Polsce (uśmiech). Dla takich meczów się trenuje i ciężko pracuje przez cały tydzień, żeby potem wyjść i pokazać co się ma najlepszego. I myślę, że my w pojedynku z Anwilem pokazaliśmy to, co mamy najlepszego.
Była jakaś specjalna motywacja na pojedynek z liderem?
Znaliśmy wartość zespołu z Włocławka. My jeszcze na tym poziomie nie jesteśmy - tak jako zawodnicy, jak i organizacja. Tak jak wspomniałem, pokazaliśmy się ze swojej najlepszej strony. Po prostu jesteśmy w dobrej formie i coraz bardziej rozumiemy filozofię koszykówki trenera Winnickiego.
Mecz rozpoczęliście imponująco od trzech trójek, łącznie mając w pierwszej kwarcie 6 celnych rzutów przy 8 próbach. Rywale jednak nawet pomimo tego trzymali się w grze.
Wiadomo, że w ataku było bardzo fajnie, bo trójki wpadały każdemu z nas. Wydaje mi się jednak, że w obronie była to nasza najgorsza kwarta w ostatnim czasie. Z takim zespołem, jak Anwil, nie można tak grać, bo oni też złapali wiatr w żagle. Z czasem pojawiła się większa walka w obronie i duża determinacja w końcówce.
Dużo rzutów zza łuku trafiliście (14), ale i oddaliście ich aż 33. Było to podyktowane sposobem gry w defensywie Anwilu?
Dokładnie, wynikało to z ich obrony. Anwil bardzo zacieśnia strefę podkoszową, na co trener bardzo nas uczulał. Chcieliśmy wykorzystywać przewagę fizyczną Aarona Broussarda nad Kamilem Łączyńskim. On co prawda punktów z tego nie zdobywał, ale odrzucał na obwód kreując pozycje. Nam wpadało, dlatego grało się łatwiej.
W drugiej połowie Igor Milicić postawił na strefę. Na początku trochę się z nią męczyliście.
Byliśmy na nią dobrze przygotowani. Cały tydzień był przepracowany bardzo solidnie, a analizy były jeszcze nawet rano w dniu meczu. Jakoś mocno nas nie zaskoczyli, aczkolwiek oni mają taką obronę, że w momencie zmiany systemu to 2-3 akcje potrzebne są, żeby się dopasować.
To był kolejny pana bardzo dobry mecz, tradycyjnie swoje zrobił też D.J. Shelton, ale tutaj wygrała drużyna. MKS wyglądał jak doskonale współpracujący organizm.
Pokazaliśmy charakter, a każdy z nas dołożył cegiełkę. Trzeba pochwalić m.in. Michała Gabińskiego, który wykonał kawał roboty pod koszem, a w statystykach tego nie widać. "Dambra" (Paulius Dambrauskas - przyp. red.) rozdał dziewięć asyst. Zaczynamy być zespołem, zaczynamy się coraz lepiej dogadywać. To widać na boisku i będziemy już tylko mocniejsi.
Przed wami w środę mecz z Czarnymi Słupsk. Nie da się ukryć, że będziecie zdecydowanym faworytem.
To kolejny ważny dla nas mecz, który chcemy i musimy wygrać. Ciężko pracowaliśmy na to, żeby znaleźć się w tym miejscu, w jakim aktualnie jesteśmy, czyli na górze tabeli. I z tego możemy się teraz cieszyć.
ZOBACZ WIDEO: Polak przez 14 lat brał narkotyki. "Byłem zniewolony. Nie chciałem tak dłużej żyć"