Niedzielne spotkanie między Anwilem Włocławek a Polskim Cukrem Toruń miało dwa oblicza - w pierwszej połowie zdecydowanie lepiej radzili sobie gospodarze, którzy zbudowali sobie wysoką przewagę. W drugiej części meczu do głosu dochodzili goście, ale ich szaleńcza pogoń nie zakończyła się szczęśliwie - górą były Rottweilery, które wygrały całe spotkanie 81:74.
- Anwil to spotkanie wygrał zasłużenie i byli lepsi zwłaszcza w pierwszej połowie, która dla nas była bardzo ważna. Przede wszystkim mam na myśli sytuację, w której nie trafiamy kilku rzutów z czystych pozycji i w obronie nie funkcjonujemy tak, jak sobie zakładaliśmy przed meczem. Straciliśmy pewność siebie po obu stronach parkietu, przez co popełnialiśmy straty, pozwalając Anwilowi na masę łatwych punktów - mówił po meczu Dejan Mihevc, trener gości.
Mimo porażki Słoweniec przyznał, że jego zespół nie ma się czego wstydzić, bowiem zawodnicy zdołali wrócić do tego spotkania z bardzo trudnej sytuacji. - Anwil miał po pierwszej kwarcie 18 punktów po kontratakach, a my aż 11 strat, co nie napawało optymizmem przed drugą połową. Muszę jednak w tym momencie pochwalić swoich zawodników, którzy pokazali charakter i zdołali wrócić do tego spotkania, bo od remisu dzieliło nas jedno posiadanie piłki. Mimo wszystko z Włocławka wyjeżdżamy z podniesionymi głowami i będziemy walczyć o wygrane w kolejnych meczach - powiedział.
Radości z wygranej nie ukrywał Igor Milicić, który jako trener Anwilu przegrał tylko jedno spotkanie derbów Kujaw i Pomorza, miało to miejsce w sezonie 2015/2016. Zawodnicy z Torunia wygrali wtedy 70:68 we własnej hali i od tamtej pory nie mogą nie mogą się przełamać w starciach z lokalnym rywalem.
ZOBACZ WIDEO Niesamowicie krytykowano Lewandowskiego. "Ludzie nie zdawali sobie sprawy"
- Bardzo ważne zwycięstwo dla nas, budowy zespołu, kontynuacji naszej myśli i układu w tabeli. Polski Cukier Toruń to bardzo mocna drużyna i oprócz gratulacji dla mojej drużyny, to muszę pochwalić graczy z Torunia, którzy pokazali charakter i determinację w drugiej połowie. Myślę, że wybiliśmy rywali naszą obroną w pierwszej połowie. W drugiej części meczu nasza miękka defensywa na zasłonach sprawiła jednak, że Glenn Cosey i Polski Cukier Toruń mogli zacząć grać swoją koszykówkę - doprowadziło to do sytuacji, gdzie po raz kolejny musieliśmy mocno się spiąć i walczyć o zwycięstwo - skomentował po meczu chorwacki trener Rottweilerów.
W niedzielę do Hali Mistrzów zawitała liczna grupa kibiców z Torunia, która głośno wspierała swój zespół. W Hali Mistrzów oprócz walki do ostatniego gwizdka panowała również świetna atmosfera, która była zasługą kompletu ludzi na trybunach. Klub kibica przygotował specjalną oprawę na mecz, która wyglądała bardzo efektownie podczas prezentacji drużyny. - Chciałbym też podziękować naszym kibicom, którzy tak licznie przybyli na to derbowe spotkanie. Zasłużyli na to zwycięstwo - zakończył szkoleniowiec Anwilu.
Liderem włocławskiej ekipy w niedzielę był Ivan Almeida, ale cichym bohaterem uznać można Jaylina Airingtona. Amerykanin wyszedł na mecz w pierwszej piątce i pokazał się z dobrej strony, choć często w jego poczynaniach można zauważyć wciąż brak doświadczenia. Obwodowy Anwilu wyłączył w pierwszej połowie z gry gwiazdę Polskiego Cukru Toruń - Glenna Coseya, który wszystkie swoje punkty zdobył dopiero po zmianie stron.
- Ogólnie rzecz biorąc zagraliśmy z charakterem i zostawiliśmy na parkiecie dużo zdrowia, co pozwalało nam być w grze przez 40 minut. W naszej grze wciąż są mankamenty i mamy nad czym pracować, ale nasz sztab szkoleniowy wykonuje świetną pracę, by przygotowywać nas do kolejnych spotkań, za co należy im się duży szacunek - powiedział krótko po meczu Airington.
Niedzielne zwycięstwo sprawiło, ze koszykarze z Włocławka umocnili się na pozycji lidera PLK.