Enea Astoria zaskoczyła. "W końcu zagraliśmy rozważnie"

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Konrad Kaźmierczyk
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Konrad Kaźmierczyk

Wygrana Enei Astorii z Sokołem Łańcut była największą niespodzianką 16. kolejki I ligi koszykarzy. - Super meczu nie zagraliśmy, ale jednak coś się zmieniło - powiedział po spotkaniu trener bydgoszczan, Konrad Kaźmierczyk.

Przed pojedynkiem pomiędzy Eneą Astorią Bydgoszcz i Sokołem Łańcut, faworyt mógł być - i zresztą był - tylko jeden. Byli to rzecz jasna goście, mający, przed przedostatnią serią gier w pierwszej rundzie zaplecza PLK, bilans 12-2. Jedyne porażki ekipa z Podkarpacia poniosła w meczach ze Spójnią i Jamaleksem Polonią, czyli rywalami z najwyższej półki na tym szczeblu. Pigułka przełknięta, więc w grodzie nad Brdą, musiała być szczególnie gorzka.

- Był to mecz pełen walki i zaciętości. Na początku gra gości była bardzo skuteczna, trafili nam kilka rzutów z dystansu - powiedział Konrad Kaźmierczyk. - Za ten pojedynek wielkie podziękowania dla Adriana (Barszczyka przyp. red.), bo zrobił naprawdę dobrą robotę w jednej z ostatnich akcji i może wiele osób nie pamięta, ale to samo robił w spotkaniach, po których utrzymaliśmy się sezon temu - dodał trener Enei Astorii. I faktycznie, w jednej z ostatnich akcji Sokół mógł doprowadzić nawet do remisu, ale Barszczyk dobrze "usiadł" na Marku Zywercie, ten piłkę wyrzucił w aut i było w zasadzie po zawodach.

- Udało nam się to, co chcieliśmy zrobić już od dłuższego czasu, czyli zagrać rozważnie przez cały mecz. I to bez względu na daną sytuację na boisku czy aktualny wynik. I to, choć z małymi odstępstwami, udało nam się zrealizować. Nasza skuteczność nie była powalająca, ale konsekwencja, zarówno w ataku jak i obronie, dała nam to zwycięstwo - tłumaczył po spotkaniu Kaźmierczyk. Jego podopieczni faktycznie zagrali mądrze i rozsądnie, nie podpalając się nawet w momentach, w których przewaga gości rosła.

- Zgadzam się ze słowami trenera. Zagraliśmy konsekwentnie, co też objawiło się wykluczeniem dwóch podstawowych wysokich Sokoła. To było bardzo ważne - powiedział z kolei Adrian Barszczyk. - W końcówce zachowaliśmy zimne głowy i graliśmy mądre akcje. Trafiliśmy też kluczowe wolne, choć ten element do czwartej kwarty kompletnie u nas szwankował. Rywale z kolei wystrzelali się wcześniej i już po przerwie nie trafiali takich trójek. To też było dla nas ważne - dodał.

ZOBACZ WIDEO: "Damy z siebie wszystko" #7. Jóźwiak o przyszłości Pazdana: Znając jego agenta, coś mu znajdzie

Prawdę powiedziawszy trudno pojąć, jak Enea Astoria wygrała ten mecz. Zaledwie jeden zanotowany przechwyt (przy 14 stratach), jedna celna trójka i 11 przestrzelonych rzutów osobistych. Kluczem okazała się jednak wyraźnie wygrana walka na tablicach (43-29) i lepsza defensywa na dystansie po zmianie stron (2/16 rywali z rzutach zza łuku). - Mamy swoje bolączki i rzeczy, nad którymi musimy pracować. Staramy się eliminować to, na co mamy wpływ. Super meczu nie zagraliśmy, ale jednak coś się zmieniło - zauważył trener bydgoskiej ekipy.

A teraz przed nią ważny mecz we Wrocławiu z tamtejszym Śląskiem. Rozpocznie on przedświąteczną, rozłożoną na aż cztery dni 17. kolejkę I ligi. - Na pewno jedziemy tam z nadzieją. Pasmo porażek kiedyś trzeba przerwać, co nam udało się w meczu z Sokołem. Ale liczymy, że święta będą jeszcze weselsze po kolejnej, ewentualnej wygranej - zakończył 31-letni szkoleniowiec.

Komentarze (0)