- Potrzebowaliśmy zawodnika na tu i teraz - mówi Janusz Jasiński, właściciel Stelmetu BC Zielona Góra. Mistrzowie Polski mają w tym sezonie sporego pecha. Boris Savović od początku rozgrywek zmagał się z urazem nadgarstka (w piątek przeszedł zabieg, będzie wyłączony z gry przez trzy miesiące), z kolei Edo Murić w debiucie nabawił się kontuzji stawu skokowego. Jego występ w meczu z Polskim Curem Toruń stoi pod ogromnym znakiem zapytania.
Stelmet BC musiał się spieszyć, bo na niedzielny hit PLK zostałby, przy braku Muricia, jedynie z trójką wysokich zawodników: Hrycaniukiem, Dragiceviciem i Mokrosem.
Transfer Markovicia dopięto w kilkanaście godzin. Jeszcze w piątek Serb był na wieczornym treningu Trefla, później załatwiał ostatnie formalności (oddał klubowy samochód), by o 3:30 wsiąść do auta (przyjechał po niego kierowca) i pojechać do Zielonej Góry. Andrej Urlep za wszelką cenę chciał go mieć na porannych zajęciach (początek około 11).
Nikola Marković ogląda mecz, pakuje się i jutro o 5:00 wyjeżdża do Zielonej Góry #plkpl #plkstylzycia pic.twitter.com/kE18kqg2X4
— Karol Wasiek (@K_Wasiek) 5 stycznia 2018
Ściągnięcie Markovicia wydaje się być dobrym pociągnięciem władz Stelmetu BC. Serb to inteligenty zawodnik, który z powodzeniem może grać na obu pozycjach podkoszowych. Poza tym, na czym bardzo zależało mistrzom Polski, ma za sobą występy w europejskich pucharach. Z Paokiem Saloniki grał w EuroCupie. Tak się złożyło, że grecki zespół rywalizował wtedy z Besiktasem Stambuł, zespołem, z którym Stelmet BC zmierzy się w najbliższy wtorek. - Miałem świetne mecze z Besiktasem, oby podobnie było teraz - mówi Marković.
Dla niego gra w Stelmecie BC to duże wyzwanie i nowe cele do zrealizowania. - Walka o mistrzostwo Polski mnie kusi - podkreśla.
- Wiem, że rywalizacja o miejsce w zespole jest duża, ale to mnie nakręca. Już nie mogę się doczekać meczu z Polskim Cukrem - dodaje Serb.
W Treflu w tym sezonie nie szło mu najlepiej. Nie był już tak dużym wsparciem dla drużyny jak w minionych rozgrywkach, był w cieniu świetnie grającego Filipa Dylewicza, poza tym w meczu z Asseco nabawił się kontuzji stawu skokowego. Władze Trefla nie były zadowolone z jego formy, tym bardziej, że Marković był najlepiej zarabiającym koszykarzem. Były wobec niego duże oczekiwania, których Serb nie spełnił w oczach klubu i sztabu szkoleniowego.
Dlatego gdy pojawiła się propozycja ze Stelmetu, w Treflu długo się nie zastanawiano. Pieniądze z jego kontraktu zostaną przeznaczone na nowych zawodników - mówi się o pozyskaniu 1-2 koszykarzy (klasycznego rozgrywającego i podkoszowego).
ZOBACZ WIDEO: Dawid Celt o cierpieniu Agnieszki Radwańskiej. "Każdy organizm ma swój kres"